wtorek, 17 września 2013

Biały Kruk [HunHan] 2/2

GATUNEK: Romans, fantasy, angst
BOHATEROWIE: Lu Han, Oh Sehun

OSTRZEŻENIA: Brak


To mógł być pierwszy, ale i ostatni dzień tygodnia, w każdym razie dla Luhana wszystkie poranki wydawały się takie same. Wiedział jedynie, że od rozstania z Sehunem minęło czternaście monotonnych dni i tyle samo nocy, a on z obojętnością i apatią pozwalał, by czas płynął dalej. Nie chciał, by tak wyglądała reszta jego życia, ale z drugiej strony niemożliwym stało się dla niego powrócić do codziennej rutyny. Ciągle łapał się na tym, że myśli o chłopaku ze srebrnym, głębokim spojrzeniem, że szuka go na ulicach, że wypatruje go przez okno na linii horyzontu. Rozmyślał o tym, co mógł teraz robić, jak się czuł i czy radził sobie z utratą bliskiej osoby.  Czasem nie mógł przypomnieć sobie, jak wyglądało jego życie zanim poznał Sehuna, a tym bardziej z trudnością przychodziło mu kontynuowanie swojej codzienności. Nie przypuszczał, że w tak krótkim czasie wszystko mogło zwalić mu się na głowę.
Bardziej z przyzwyczajenia niż głodu udał się na śniadanie, które zwykł spożywać w towarzystwie ojca i brata. Na samą myśl o nich jego apetyt zanikał, a on z coraz większą niechęcią kierował swoje kroki w stronę kuchni. Od dwóch tygodni bardzo często opuszczał momenty wspólnych posiłków, bowiem od pamiętnego wydarzenia w jaskini, czuł niechęć i odrazę do własnej rodziny. Świadomość, że jeden z nich mógł przelać krew Dziecka Księżyca sprawiała, że z trudem mógł spojrzeć im w oczy, a zarazem powstrzymać rodzącą się w sercu nienawiść.
Zatrzymał się przy drzwiach od kuchni, zza których dobiegały głosy zarówno jego ojca jak i brata. Stanął z ręką na klamce, wahając się, czy naprawdę był gotowy wejść do środka.
- Nasze wojsko jest śmiechu warte. - Usłyszał szyderczy niski głos ojca, a następnie odgłos miętej gazety. - Jedna wielka banda głupców!
- Co tym razem? - Pytanie padło ze strony Krisa.
- Nic nowego, synu. Kolejna porażka - odparł mężczyzna, a po chwili do uszu Luhana dotarł dźwięk rzuconej na stół gazety. - Zlikwidowali kolejne skupisko Dzieci Księżyca, jednak jak zwykle poza zabiciem wszystkich, nie wyciągnęli od nich żadnych nowych informacji. Banda kretynów, umie jedynie wymachiwać bronią zamiast użyć odrobiny rozumu!
Luhan w przypływie gniewu zacisnął dłonie w pięści, z całych sił powstrzymując się przed wtargnięciem do kuchni.
- Jakich informacji, ojcze? - dopytywał Kris. - Masz na myśl kamień księżycowy?
- Czy nie to jest w tym wszystkim najważniejsze? - odparł zirytowany mężczyzna, a następnie w pomieszczeniu rozległ się odgłos sztućców.
Chłopak za drzwiami, słysząc wzmiankę o kamieniu księżycowym, w jednej chwili postanowił w końcu wejść do środka. Uchylił drzwi i jego oczom ukazała się groteskowo naturalna scena z życia szczęśliwej rodziny siedzącej przy wspólnym śniadaniu. W tamtym momencie, nie po raz pierwszy, odniósł wrażenie, że kazano mu odgrywać rolę nie mającą za wiele wspólnego z jego własnym życiem.
- Dlaczego szukamy kamienia księżycowego? - wypalił bez przywitania, zanim dobrze usiadł na swoim miejscu.
Zarówno ojciec jak i Kris milczeli przez długą, ciążącą nad nimi chwilę, patrząc na Luhana, jak gdyby widzieli go pierwszy raz w życiu. Wiedział, że będą się tak zachowywać, jednak cierpliwie wytrzymywał ich spojrzenie.
- Kamień księżycowy to nasza przyszłość - odezwał się w końcu starszy mężczyzna, mierząc go karcącym spojrzeniem, bowiem nie znosił, gdy Luhan wykazywał ignorancję w sprawach tak dla niego ważnych. - Ten kamień jest najcenniejszą rzeczą istniejącą na tej planecie, a teraz znajduje się w niewłaściwych rękach.
Luhan na jego słowa powstrzymał się od drwiącego prychnięcia.
- Może nam dać nieśmiertelność, a może i stanowić potężną broń, w każdym razie wiem jedno. Ten kamień wkrótce znajdzie się w moim posiadaniu, choćbym miał zniszczyć całą tę przeklętą rasę wynaturzonych istot!
Chłopak miał ochotę wstać od stołu i wykrzyczeć ojcu, co tak naprawdę myśli o jego poronionych ideach, jednak ostatkiem woli udało mu się pozostać na miejscu. Nie odezwał się, pozwalając, by słowa mężczyzny pozostały między nimi niczym najgorsza trucizna.
- Luhan, dlaczego opuszczasz treningi? - Ojciec ponownie się do niego zwrócił, a w jego głosie wciąż słyszał znajomą złość. - Istnieje powód, dla którego lekceważysz swoje obowiązki?
- Mam ważniejsze sprawy, ojcze - odparł wymijająco, nie mając najmniejszej ochoty na tę dyskusję.
- Nie ma niczego ważniejszego! - Mężczyzna uniósł głos, na co chłopak lekko drgnął. - Chcę wiedzieć, co robisz całymi dniami! Dlaczego nie nocujesz w domu?
Odważył się unieść wzrok, bowiem nie spodziewał się tego typu pytań ze strony ojca, jak i nie spodziewał się, że ten zauważy jego nieobecność. Nie miał najmniejszego zamiaru opowiadać ojcu o tym, że większość czasu spędzał u Suho oraz na terenach wokół posesji z naiwną nadzieją, że spotka gdzieś Sehuna. Nie chciał też mówić mu, że spał u przyjaciela z tą samą głupią nadzieją, że Sehun będzie go tam szukał.I tak, na pewno ucieszyłaby go wiadomość, że spoufala się z Dzieckiem Księżyca, któremu tak chętnie podciąłby gardło przy każdej możliwej okazji.
- Pracuję - odparł krótko i wymijająco, po czym wstał od stołu, chcąc jak najszybciej zakończyć rozmowę. - I wypełniam swoje obowiązki, ojcze. Będę u Suho - dodał i ruszył w stronę wyjścia.
Drzwi trzasnęły za nim, choć wcale tego nie planował. Ich głośny huk o framugę zagłuszył głos ojca, przez co Luhan nie usłyszał, jak mężczyzna rozkazuje drugiemu synowi śledzić swojego brata.

***

Czas niemiłosiernie biegł do przodu, jednak Luhan wciąż pozostawał zamknięty w swoich wspomnieniach. Kurczowo trzymał się tych kilku momentów z przeszłości, odmawiając ruszenia w stronę przyszłości. Nie pragnął jej dopóty, dopóki nie ujrzałby na jej horyzoncie Sehuna.
Luhan był uparty, a jego wytrwałość zasługiwała na podziw, może i z tego powodu los postanowił go wynagrodzić, w momencie, gdy wcale się tego nie spodziewał. Nieustannie myślał o Sehunie z niegasnącą nadzieją, że jeszcze go spotka, jednak nie był pewien, co wypełniało jego umysł, gdy spał. Mógł nie śnić o jasnowłosym chłopaku, może też dlatego wspomniany postanowił wtargnąć do jego głowy siłą.
Obudził go krzyk Suho i głośna wymiana zdań dobiegające z korytarza. Zdziwiony i wciąż zaspany przetarł oczy i podniósł się na łóżku w pokoju gościnnym przyjaciela, tym samym, w którym kiedyś leżał ranny Sehun. Próbował wyłowić cokolwiek z dyskusji za drzwiami, jak i zrozumieć nietypową sytuację, zważywszy na to, że było już po północy. Suho nie miał wrogów, dlatego pierwsze, co przyszło do głowy Luhana to jego ojciec lub brat, którzy przypuszczalnie postanowili go szukać.
Z drugiej strony, nie mógł pozbawić się nadziei, że to nie kto inny a Sehun.
Z tą myślą, wyskoczył z łóżka gotowy wybiec na korytarz, jednak nagle, na portalu przy lewej ścianie pojawił się fantom Suho. Twarz chłopaka, choć równie zaspana, zdradzała niezrozumiały dla blondyna gniew i jeszcze mniej zrozumiałą urazę.
- Suho? Co się dzieje? - spytał zachrypniętym głosem, zatrzymując się na środku pokoju.
Przyjaciel patrzył na niego z chłodem i dystansem.
- Mogłeś mi powiedzieć - rzucił beznamiętnie. - Nie uważasz, że zasługiwałem na to, by wiedzieć?
- Wiedzieć co? - nalegał zniecierpliwiony, mając zupełny mętlik w głowie.
- Sehun - Imię chłopaka zabrzmiało niezwykle dziwnie w ustach przyjaciela, bowiem Luhan nigdy nie słyszał go od nikogo innego, bo i nikt inny nie znał...
Luhan zamarł w miejscu.
- Dobranoc, Luhan - rzucił, zanim blondyn zdążył spytać go, skąd znał imię Dziecka Księżyca. - Porozmawiamy jutro.
Obawiał się, że Suho nie wiadomo skąd, mógł wiedzieć dużo więcej. Pytanie skąd?
Fantom zniknął, pozostawiając pusty portal, a on rzucił się w stronę drzwi, by znaleźć przyjaciela i zażądać wyjaśnień.
Zanim zdążył nacisnąć klamkę, te uchyliły się, a on prawie wpadł na osobę stająca za nimi. Zrobił krok w tył i w tym samym momencie po raz drugi tej nocy zamarł oniemiały.
Pierwszą rzeczą, jaką odnotował była para srebrnych oczu patrząca prosto na niego. I te usta wygięte w drwiącym uśmiechu.
- Sehun? - spytał cicho, a jego głos zabrzmiał obco dla niego samego.
- Witaj, piękny - rzucił spokojnie, wchodząc do pokoju.
Luhan nie ruszył się z miejsca, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka, którego widoku wypatrywał od tylu tygodni. Stał przed nim żywy obraz z jego wyobraźni, a on zdążył odnotować, że zapamiętał go niezwykle dokładnie. Nie zmienił się ani trochę od kiedy ostatnio się widzieli, może poza tym, że jego twarz wydawała się trochę zmężnieć, a w jego oczach smutek zdawał się wolno ustępować.
- Czekałem na ciebie - wyznał, robiąc nieśmiały krok do przodu, na tyle, by mógł go dotknąć i przekonać się, że był prawdziwy.
- Wiem - wyszeptał, nachylając się nad blondynem. - Wybacz, że kazałem ci czekać.
- Wybaczam - odparł szybko i w tej samej chwili pocałował go.
Luhan uznał, że tak naprawdę nie miał mu czego wybaczać, bowiem warto było czekać na tę jedną noc, w której został wynagrodzony przez los i szczęśliwy, jak nigdy wcześniej.
Nie pamiętał początku. Nie pamiętał momentu, w którym ich pocałunki przerodziły się w żywe pożądanie.
Pamiętał za to, że nie potrafili przestać.
Nie chciał zamykać oczu, chcąc widzieć, jak Sehun, tak samo jak on, przeżywał apogeum ich namiętności. Chciał zapamiętać moment, gdy obaj spalali się w jasnym płomieniu, pragnąc siebie nawzajem z ta samą mocą, tą samą zachłannością. Chciał zapamiętać każdy pocałunek ofiarowany mu przez ukochanego, każdą chwilę ich wspólnej miłości, każde wyznanie i obietnicę. Sam nie był w stanie zliczyć, ile razy wykrzyczał, jak bardzo go kochał. Krzyczeli tej nocy długie godziny, choć ciągle wydawało im się to zbyt mało.
- Sehun? - spytał sennie Luhan, gdy leżeli ściśle objęci, zaplątani w prześcieradło.
Jasnowłosy otworzył oczy, w których mimo zmęczenia, wciąż widniało niegasnące pożądanie.
- Tak?
- Czy wierzysz w białe kruki? - spytał, mimowolnie zamykając oczy, balansując na granicy snu i rzeczywistości.
- Wierzę w ciebie.
Nie był pewien, czy odpowiedź pochodziła od prawdziwego Sehuna czy tego, który nawiedził go we śnie. Nie chciał tracić go z oczu, jednak obiecał mu, że gdy rano się obudzi, ten będzie tuż przy nim.

***

Luhan na nowo zaczął rozróżniać dni tygodnia, bowiem każdy stał się dla niego wyjątkowy, każdy niósł ze sobą coś niezwykłego, przez co w końcu mógł docenić mijający czas. Zwłaszcza, gdy ów czas spędzał z Sehunem.
Ich spotkania zdawały się kwestią przypadku, jednak w rzeczywistości każde zostało zaplanowane i szczelnie owiane sekretem. Sehun balansował między chwilami dzielonymi z Luhanem a życiem, o którym ten nie wiedział za wiele, doceniał jednak to, że chłopak nie zrezygnował z niego, choć ich znajomość z pozoru wydawała się tak krótka i nietrwała.
Nie myślał w ten sposób, gdy Sehun całował jego szyję, powodując u niego dreszcze na całej długości kręgosłupa. Wywoływał w nim emocje, o które wcześniej by się nie posądził, sprawiał, że czuł wszystko tak intensywnie, jak nigdy do tej pory. Luhan kochał ten dotyk, tak znajomy i upragniony.
Lubił, gdy Sehun opowiadał mu o Dzieciach Księżyca, zdradzając sekrety i tajemnice nieznanego dotąd świata. Wszystko wydawało mu się nieprawdopodobne i fascynujące, a zarazem wiedział, że przez to kim był, nigdy nie powinien usłyszeć ani jednej z owych historii. Luhan przy Sehunie czuł się na swoim miejscu, choć tak naprawdę im bliżej, chłopaka się znajdował, im więcej się o nim dowiadywał, tym ciężej było mu określić, kim w tym momencie sam się stawał. Kim był Luhan, w co wierzył i kogo kochał.
Sehun prowadził go swoją drogą, ucząc kochać i być kochanym. Na razie to mu zupełnie wystarczało.
- Dlaczego wybraliście noc? - zadał pytanie, które nasuwało mu się od dłuższego czasu.
W odpowiedzi jasnowłosy chłopak uśmiechnął się do niego tajemniczo.
- Ty i ja, Luhan - zaczął odwracając się w jego stronę. Siedzieli na łące nieopodal miejsca ich pierwszego spotkania. - My i wy jesteśmy jak motyle. Nocne i dzienne. Życie zmusza nas do kompromisu. Oddajemy wam złoty księżyc, sami decydując się na ten srebrny.
W istocie, przyznał w duchu Luhan, to miało sens.
- Motyle to kruche stworzenia - zaznaczył mimowolnie, po czym położył się na miękkiej trawie, wbijając wzrok w złociste niebo wśród koron drzew.
- Dlatego tak bardzo mi je przypominasz - wyznał cicho Sehun, po czym oparty na łokciach nachylił się nad nim tak blisko, że mógł policzyć delikatne piegi wokół jego nosa. - Piękny, ulotny i tak łatwy do zniszczenia. Mówiłem ci kiedyś, że życie niszczy wszystko, co piękne.
Tym razem to Luhan uśmiechnął się do niego tajemniczo, po czym uniósł się lekko, by przelotnie i drażniąco musnąć jego usta.
- Umiem się bronić - zaznaczył z pewnością w glosie, choć i to nie powstrzymało uśmiechu politowania w kącikach ust Sehuna. - Umiem walczyć.
- Czyżby?
Zanim Luhan zdążył zareagować na kpiącą zaczepkę, Sehun przyszpilił go do podłoża, po czym chwycił  za nadgarstki i uniósł jego ramiona nad głowę. Uniósł się nad nim na łokciach, a jego twarz wyrażająca triumf przesłoniła mu światło. Nie powiedział nic więcej, jednak wyraźnie czekał na to, co powie sam Luhan.
Blondyn milczał nieporuszony sytuacją w jakiej się znalazł, a jedyne na co się zdobył to uniesienie głowy i ponowne muśnięcie warg Sehuna. Tym razem jednak włożył w pocałunek więcej wysiłku, a następnie leniwie zaczął wargami wodzić po szyi chłopaka. Zduszony jęk oraz rozluźniający się uścisk wokół jego nadgarstków dało mu do zrozumienia, że istotnie jego działania przynosiły efekt.
Sehun zupełnie rozluźnił uścisk, by ująć jego twarz w obie dłonie i pocałować z zachłannością, od której Luhana ponownie przeszedł dreszcz.
- Zabraniam ci walczyć w ten sposób z innymi - wyznał na pół poważnie na poł rozbawiony. - Absolutnie zabraniam.
- Jak sobie życzysz - odparł, po czym roześmiał się głośno.

***

Noce stawały się coraz chłodniejsze i mniej przyjazne wraz ze zbliżającą się zimą. Nikt nie wyczekiwał jej nadejścia, instynktownie biorąc ją za zły omen i obawiając się najgorszych zdarzeń losowych. Pierwszy śnieg nie wywoływał zachwytu, a jedynie napędzał lęk, co sprawiało, że późną jesienią ludzie stawali się markotni i przygnębieni.
Luhan nie mógł całkowicie utożsamić się z ponurą aurą otoczenia, bowiem mimo wszystko, czuł się szczęśliwy, jednak nawet on tej nocy cierpiał z powodu zimna i wszechobecnej wilgoci w powietrzu. Dzielnie powstrzymywał się od marudzenia, jednak od czasu do czasu rzucał Sehunowi złowrogie spojrzenie. Jasnowłosy, widząc jego reakcje i zupełny brak odporności na chłód, przyciągnął go bliżej siebie, przez co obaj omal co nie spadli z grubej gałęzi drzewa, na którym siedzieli przez ostatnie kilka godzin. Przytuleni do siebie uparcie wpatrywali się w grotę u podnóża skał, w milczeniu wyczekując dobrego momentu.
- Czy ty w ogóle jesteś pewien, że zobaczymy tu niedźwiedzia? - spytał Luhan, gdy jego cierpliwość i stopień przemarznięcia sięgały zenitu.
- Tak - odparł krótko, acz wiarygodnym tonem.
Luhan westchnął przeciągle, a z jego ust wyleciał biały obłok pary. Miał wrażenie, że był on ostatnią namiastką ciepła, jakie jeszcze w sobie posiadał.
- Nigdy tu żadnego nie spotkałem - mruknął, ocierając o siebie zdrętwiałe ręce.
Sehun w tym czasie, objął go mocniej, przysuwając usta do jego zmarzniętego policzka.
- Ufasz mi? - szepnął do niego.
Zadał mu to pytanie już wiele razy tej nocy, jak gdyby wciąż niepewny jego odpowiedzi, nawet jeśli Luhan za każdym razem odpowiadał w ten sam sposób.
- Jak nikomu na tym świecie. - Odwrócił się w stronę chłopaka, by móc spojrzeć mu w oczy. Sehun uśmiechnął się lekko, po czym kiwnął głową.
- W takim razie bądź cierpliwy - poprosił, opierając głowę na ramieniu blondyna.
Luhan nie kwestionował dłużej jego słów, nadal wypatrując niedźwiedzia na pokrytej szronem łące. Znosił przeszywający go mróz, starając się na tyle na ile było to możliwe, zapomnieć o nim, odwracając swoją uwagę.
Nie był pewien, ile czasu spędzili na gałęzi drzewa, ale podejrzewał, że wkrótce nadejdzie świt. Co jakiś czas zasypiał na kilka minut, by ocknąć się w mocnych objęciach ciągle czuwającego Sehuna. gdy w pewnym momencie znów udało mu się zdrzemnąć, nagle poczuł lekkie, acz stanowcze pociągnięcie ze strony drugiego chłopaka. Ocknął się z uśpienia i spojrzał na niego pytająco, jednak Sehun nakazał mu wzrokiem podążyć na dół, w kierunku jaskini.
Luhan miał właśnie krzyknąć z wrażenia, jednak Sehun jak gdyby przygotowany na jego reakcję, przyłożył mu swoją dłoń do ust. Blondyn zupełnie już pobudzony przyglądał się wielkiemu niedźwiedziowi, podążającemu w stronę ciemnej groty. W nocnym świetle jego sierść wydawała się srebrna, choć Luhan wiedział, że w rzeczywistości była szara. Wiedzieli go jedyne kilka sekund, zanim zniknął we wnętrzu jaskini, jednak Luhan uznał, że warto było czekać nawet całą noc dla tego niespotykanego widoku.
- Nie przypuszczałem, że są takie wielkie - powiedział w końcu, nadal wpatrując się w nieprzeniknioną czerń groty.
Sehun zaczął podnosić się z gałęzi ostrożnie i powoli, by nie zrzucić z niej ich obu, po czym wstając oparł się o inną gałąź.
- Ja też - wyznał, wyciągając dłoń w stronę zdziwionego Luhana.
Nie ruszył się z miejsca, mierząc go pełnym niedowierzania wzrokiem.
- Nigdy nie widziałeś niedźwiedzia?
Sehun w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Nie, ale miałem  przeczucie, że dziś go zobaczymy - odparł, ponaglając go gestem, by chwycił jego dłoń.
Luhan ostatecznie wstał z miejsca, trzymając się ramienia Sehuna.
- Chcesz mi powiedzieć, że tak naprawdę nie byłeś pewny, że w ogóle jakiegoś zobaczymy?! - spytał z oburzeniem, mierząc go pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Sehun na moment odwrócił wzrok, jednak po chwili ponownie spojrzał na niego przepraszająco.
- Miałem silne przeczucie, że to ta noc - wytłumaczył się, po czym lekko zeskoczył z gałęzi.
Gdy znalazł się na ziemi, wyciągnął ramiona w stronę Luhana, który wciąż mierzył go lekko obrażony.
- Zaufałem ci, ty draniu - powiedział, po czym skoczył na ziemię z lekką pomocą drugiego chłopaka. - Mogliśmy tu zamarznąć i umrzeć i nic nie zobaczyć, bo ci zaufałem...
- Wiem - powiedział Sehun z tajemniczym uśmiechem, po czym jego oczy zajarzyły się srebrnym blaskiem. - I czy to właśnie nie jest w tym wszystkim najpiękniejsze?
Luhan obrzucił go pytającym spojrzeniem. Sehun ponownie wyciągnął w jego stronę dłoń.
- Masz na myśli śmierć z zamarznięcia? - spytał, nierozumnie przekrzywiając głowę.
W odpowiedzi Sehun zaśmiał się głośno, jednak natychmiast przestał, przypomniawszy sobie o śpiącej kilkanaście metrów dalej bestii.
- Nie, piękny. Miałem na myśli to, że mi bezgranicznie ufasz - odparł, obejmując go ramieniem.
Luhan przytaknął, zdając sobie sprawę, że to prawda. Odwzajemnił uścisk, po czym ziewnął przeciągle, wtulając twarz w ramię Sehuna.
- Czy to czyni mnie głupcem? - spytał, gdy ruszyli w stronę domu Luhana.
- Nie, to sprawia, że kocham cię jeszcze bardziej - odparł, wywołując u blondyna przyjemne ciepło, którego tak bardzo mu w tamtym momencie brakowało.

***

Do samego końca Luhan nie wiedział, gdzie tak naprawdę Sehun go prowadził. Mimo to, był podekscytowany i z ciekawością obserwował, dokąd zmierzali. Całą drogę Sehun trzymał go za rękę, jak gdyby bojąc się, że ten zaraz ucieknie. Co jakiś czas Dziecko Księżyca spoglądało na niego przez ramię, a jego srebrne oczy były jedynym, co dostrzegał w nocnym mroku. Wzrok Sehuna nie zdradzał napięcia czy niepokoju, właściwie Luhan nie mógł ocenić nastroju chłopaka, bowiem ten pozostawał dziś wyjątkowo tajemniczy. Sehun na ogół był skryty, jednak tej nocy stanowił dla niego kompletną zagadkę. Szanował to, przekonany, że jasnowłosy miał ku temu solidne powody. Podświadomie czuł, że sprawa musiała dotyczyć czegoś poważnego, trochę niepokojącego i wartego cierpliwości.
Wiele razy chodzili leśnymi ścieżkami, przemierzając nowe szlaki i do tej pory Luhan miał wrażenie, że zna puszczę na wylot, jednak droga, którą dziś szli, okazała się być dla niego zupełnie nieznana. W odróżnieniu od niego, Sehun zdawał się iść na pamięć.
Pomimo że zima zapanowała już na dobre, spowijając otoczenie mroźną, nieprzyjazną aurą, ta konkretna noc była spokojna jak gdyby uśpiona. Nad koronami drzew, bezchmurne niebo zdobił srebrny księżyc, którego Luhan nie był w stanie zobaczyć, a który dla Sehuna pozostawał bezbłędnym przewodnikiem.
Drzewa zdawały się przerzedzać im bardziej kierowali się na wschód lasu. Większość drogi przebyli w ciszy. Luhan był zaabsorbowany próbą rozpoznania i zapamiętania drogi, choć w rzeczywistości ścieżka wyglądała zupełnie zwyczajnie, bez żadnych specyficznych wskazówek.
Mogła minąć godzina, w momencie gdy otoczenie zaczęło się radykalnie zmieniać. Znaleźli się w miejscu, gdzie drzewa zaczynały rosnąć coraz sporadyczniej, a płaska ziemia ustępowała miejsca wzgórzom, gdzieniegdzie zaś na horyzoncie majaczyły skaliste grzbiety gór. Luhan nigdy nie dotarł do tego miejsca.
- To wyjątkowo długi spacer - odezwał się w końcu, gdy zaczął odczuwać zmęczenie.
Sehun drgnął na nagle przerwaną ciszę , po czym odwrócił się w jego stronę. Twarz chłopaka pozostawała nieprzenikniona.
- To nie spacer, Luhan - zaczął poważnie. - To podróż. Bardzo ważna podróż.
Odpowiedź zbiła go z tropu. Nie wiedział, co miał rozumieć przez tę zmianę terminologii, jak i co podróż mogła znaczyć dla Sehuna. Czy przewidywał powrót oraz co spodziewał się zastać na jej końcu. Mimo wszystkich kumulujących się w nim pytań, nie przestawał iść naprzód.
- Dokąd?- spytał, ostatecznie przegrywając z ciekawością.
- Prawie jesteśmy na miejscu - odparł wymijająco, co Luhan skwitował zrezygnowanym westchnieniem. - Chcę ci coś pokazać.
Ta odpowiedź musiała mu wystarczyć, dlatego ustąpił i nie pytał dalej, powróciwszy do rozglądania się po otoczeniu. Śnieg skrzypiał pod ich stopami, momentami tak gęsty, że z trudem brnęli na przód. Przed nimi zaczęło rozpościerać się strome i surowe pasmo gór. Luhan wiedział, że znajdowały się gdzieś na wchodzie, nie przypuszczał jednak, że tak blisko od jego domostwa. Znaleźli się u podnóża skał i tego miejsca chłopak nie był w stanie dostrzec ich wierzchołków, które zdawały się przebijać ciemny nieboskłon. Od samego patrzenia na ich wysokość, Luhanowi kręciło się w głowie.
Ze wzrokiem w górze, Luhan prawie nie zauważył, że Sehun wciąż prowadził go za rękę po  stosunkowo niskiej skalnej półce. Dopiero w momencie, gdy do jego uszu dotarł szum wody, odwrócił uwagę od monumentalnego widoku. Spojrzał przed siebie i zamarł w miejscu, bowiem stanęli zaledwie kilka kroków od wodospadu torującego sobie drogę między dwoma górami.
- Sehun? - spytał niepewny, szarpiąc za ramię drugiego chłopaka. - Co to za miejsce?
Zapytany wyciągnął przed siebie ramię, prosto pod wodny płaszcz, po czym zrobił krok naprzód, częściowo za nim niknąc. Woda odbijała się od jego ciała, jednak zdawał się nie zwracać uwagi na to, że był już cały przemoczony, przy okazji ochlapując Luhana. Pociągnął go za sobą, na co niechętnie się zgodził, jednak zatrzymał się przed wodospadem, niepewny, czy naprawdę ma ochotę na nieplanowany prysznic.
- Moje miejsce - odpowiedział Sehun, po czym wziął go za obie ręce i pociągnął do siebie, znikając na ścianą wody.
Luhan zdążył zamknąć oczy, w momencie gdy woda zaczęła boleśnie w niego uderzać. Trwało to zaledwie kilka sekund i po chwili odetchnął głęboko, stojąc za ścianą wodospadu. Zamrugał kilkakrotnie, bowiem wewnątrz było ciemno, a jedynym jasnym punktem, który mógł dostrzec był Sehun.
- Twoje miejsce? - powtórzył głośno, a echo poniosło jego głos dalej. Oddychał szybko, wciąż oszołomiony i dodatkowo przemoczony. - Chcesz powiedzieć, że mieszkasz w jaskini?!
Stłumiony chichot Sehuna obił się o skalne ściany.
- I tak i nie - zaczął, a jego srebrne oczy przesunęły się po nieprzeniknionej ciemności. - Teoretycznie tak, to jaskinia, jednakże zdążyliśmy ją... udoskonalić.
Zanim Luhan zdążył zapytać, co nazywał udoskonaleniem czy kim byli „my”, Sehun klasnął w dłonie, na co ciemna, wilgotna jaskinia zajarzyła się lekkim, białym światłem, pochodzącym z wielu maleńkim punkcików na ścianach. Blondyn sapnął z wrażenia, oglądając coś co na pierwszy rzut oka wydało mu się magiczne. Znajdowali się przy wejściu do tunelu, a światełka na skałach wiły się cienką spiralą w jego głąb, tworząc niezwykły wzór, który zdawał się nie mieć końca.
- Co to takiego? - spytał oniemiały widokiem Luhan. - Zaraz, czy to jest właśnie kamień księżycowy? - Prawie krzyknął, gdy myśl pojawiła się w jego głowie.
W odpowiedzi Sehun pokiwał głową i z nieukrywaną dumą przyglądał się komicznej reakcji Luhana, który pozostawał w głębokim zachwycie nad nowo odkrytym miejscem.
- Chodź, to nie wszystko - dodał i wyciągnął do niego dłoń, którą chwycił i dał się poprowadzić w głąb spiralnie oświetlonego korytarza.

***

Tamtej nocy Luhan po raz pierwszy odwiedził miejsce, które Sehun nazywał swoim domem. Poznał siedzibę zamieszkałą przez dziesiątki Dzieci Księżyca, których ten nazywał rodziną. Znalazł się w samym sercu tajemnicy, do której żaden człowiek jego pokroju nie powinien mieć wstępu. Ta wizyta oznaczała, że teraz także Sehun postanowił mu bezgranicznie zaufać i odsłonił przed nim swoją najskrytszą stronę.
Możliwe, że dzięki takiemu sposobowi patrzenia na sprawę, Luhan nie czuł strachu, gdy znaleźli się w sali wypełnionej przez Dzieci Księżyca, których wszystkie spojrzenia skierowane były prosto na niego. Wiedział, że powinien zachować ostrożność, a jego instynkt samozachowawczy powinien zasugerować mu natychmiastową ucieczkę, jednak w tamtym momencie Luhan pozostawał jedynie ciekawy i zafascynowany.
Sehun mocniej ścisnął jego dłoń. Niektóre z Dzieci Księżyca zmierzyły ich splecione ręce z wyrazem zupełnego niedowierzania. Nikt jednak nie rzucił mu się do gardła, nikt, od kiedy wszedł do okrągłej sali ze ścianami szczelnie wykutymi kamieniem księżycowym, nawet nie spróbował go zaatakować.
Otoczony dziesiątkami wrogów, Luhan czuł się zupełnie bezpieczny i co najgorsze, nie widział w tym niczego dziwnego.
- To właśnie on - powiedział Sehun, unosząc głowę i z poważnym wyrazem twarzy lustrując resztę zebranych. - To Luhan.
Wspomniany od początku znajdował się w centrum uwagi, jednak po słowach Sehuna zainteresowanie jego osobą stało się wręcz namacalne. Nie przepadał za tego typu sytuacjami, dlatego zaczął czuć się niezręcznie. Zmusił się do lekkiego i bardzo zmieszanego uśmiechu w stronę tłumu, po czym przez chwilę zastanawiał się, czy wypada mu pomachać do nich wolna dłonią, jednak ostatecznie wolał nie ryzykować błędnych interpretacji jego gestu.
- Od dziś jest jednym z nas - dodał Sehun głosem nie znoszącym sprzeciwu, jednak jego stanowczość zdawała się być zbędna, bowiem zebrani nie zareagowali gwałtownym protestem, którego Luhan i zapewne Sehun się spodziewali. W tłumie można było dostrzec kilka nieśmiałych skinięć głową, kilka osób odwróciło wzrok, jednak w istocie, nikt nie krzyknął.
Luhan lekko zdziwiony wymienił spojrzenie z Sehunem, po czym znów skierował je na Dzieci Księżyca. W tamtym momencie zrozumiał kilka rzeczy; po pierwsze, Sehun musiał być dla nich kimś ważnym, jak gdyby przywódcą, bowiem wszyscy zdawali się respektować jego decyzję; po drugie, Dzieci Księżyca wcale nie były do niego agresywnie nastawione, o czym od zawsze go przekonywano. To własnie oni, enigmatyczny lud, zdawał się bać jego, jak gdyby spodziewając się po nim owego nastawienia.
Cisza i stoicyzm, z jakimi Dzieci Księżyca go obserwowały, sprawiały, że sytuacja stawała się dla niego coraz bardziej niezręczna i niewygodna. Posłał w stronę Sehuna błagalne spojrzenie, by ten w końcu skrócił jego męki, czego zrozumienie potwierdził kiwnięciem głowy.
- Proszę Was - zaczął ponownie, nieco mniej formalnym tonem. - Pozbądźcie się uprzedzeń i dobrze przyjmijcie Luhana.
- Sehun.. - Pojawienie się nowego głosu wywołało ogólne zdziwienie i wszyscy zaczęli rozglądać się po komnacie. Z tłumu wynurzyła się drobna jasnowłosa kobieta o dużych, srebrnych oczach, które zdawały się jeszcze większe, gdy patrzyła na Sehuna z mieszanką przerażenia, ale i gniewu. - Rozumiem, że masz ku temu dobre powody, ale dlaczego my mielibyśmy mu zaufać? Przecież to... - Mocno zacisnęła wąskie usta, gdy chłopak uciszył ją stanowczym gestem dłoni.
- Nie, Boa - powiedział ostro. - Luhan nie zasłużył na to, byś postrzegała go jako wroga.
- Dlaczego tak twierdzisz? - spytała, a jej oczy gniewnie się zwęziły. - Nie zapominaj, braciszku, że ja również odpowiadam za życie i bezpieczeństwo tych ludzi. Kiedy przyprowadzasz do nas jednego z nich, mam prawo mieć co do niego podejrzenia. To szaleństwo bratać się w nimi. - Ostatnie słowo wymówiła z wyraźną pogardą.
Na zakończenie obrzuciła Luhana złowrogim spojrzeniem, z powodu którego poczuł się okropnie winny. Nagle zaczął postrzegać siebie jako ciemny charakter, ponoszący odpowiedzialność za zło wyrządzone przez jego ludzi. W jednym momencie chciał zniknąć z pola rażenia tego oskarżycielskiego spojrzenia. Nigdy nie pragnął stawać między Sehunem a jego rodziną, nawet nie przypuszczał, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji.
Reszta zebranych obserwowała ich z przejęciem, jednak w milczeniu, jak gdyby wciąż niepewni, którą stronę rodzeństwa powinni poprzeć.
- Boa, ja mu ufam - powtórzył z naciskiem Sehun, na co dziewczyna cicho prychnęła.- Luhan uratował mi życie.
Blondwłosa otworzyła usta, jednak słowa brata sprawiły, że zatrzymała się ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
- Tak - dodał. - Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj. Miał milion okazji, by mnie zabić, a tymczasem wykorzystał jedną, by mnie uratować.
Słowa Sehuna sprawiły, że poczuł się lżej, jak gdyby ktoś wziął z jego ramion ciężkie poczucie winy, z którym sam sobie nie radził.
- On? -powtórzyła cicho, mierząc Luhana tym razem niepewnie.
Blondyn obserwował, jak maska nieufności i podejrzeń powoli znika z jej twarzy, pozostawiając po sobie zagubienie i tłumioną wdzięczność.
- Boa,  - zaczął Sehun zdecydowanie mniej śmiele niż dotychczas. Zrobił kilka kroków naprzód, by stanąć tuż przed siostrą. Luhan podążył jego śladem. - Boa, ja go kocham.
Po jego wyznaniu, oczy dziewczyny rozszerzyły się w wyrazie jeszcze większego szoku. Luhan nie był w stanie stwierdzić, co mogła w tamtym momencie czuć. Nie nazwałby tego kompletną akceptacją, jednak dostrzegł w jej twarzy cień zrozumienia. Widział, że targają nią sprzeczne emocje. Wyglądała na zagubioną, przez przez co, gdy spoglądął raz na Sehuna raz na Luhana, wydawała się dużo młodsza i jeszcze drobniejsza.
Cisza nie mogła trwać dłużej niż kilka sekund, jednak mimo to Luhan zdążył przegapić diametralną zmianę w postawie dziewczyny, która nagle objęła mocno brata, kryjąc twarz w jego ramionach. Lekko drżała pod kojącym dotykiem Sehuna, najwyraźniej płacząc.
Luhan zaczął czuć się jak intruz w tej intymnej scenie między bratem i siostrą, jednak zanim zdążył choćby odwrócić głowę, Boa oderwała się od Sehuna i spojrzała prosto na niego. Długo mierzyła go wzrokiem, jak gdyby próbowała prześwietlić jego dusze. Uznał, że równie dobrze dziewczyna mogła sprawdzać, czy w ogóle ją posiadał.
- Powinnam ci podziękować - zaczęła słabym głosem, ocierając kilka łez. - Nawet jeśli wciąż nie jestem przekonana, bo nie mam pojęcia kim jesteś, skąd jesteś i dlaczego tu jesteś. Podsumowując, już nic nie wiem... mimo to, dziękuję.
I mimo to, Luhan czuł, że naprawdę mu dziękowała. Nawet nie przypuszczał, że będzie to dla niego tyle znaczyć. Uznał to za przełomowy moment na drodze do akceptacji, czego w duchu tak bardzo pragnął.
- Nazywam się Luhan - przedstawił się, tym razem samodzielnie. - Sam nie wiem już kim jestem i gdzie należę. To przykre, ale chyba tak naprawdę nigdy tego nie wiedziałem. Od jakiegoś czasu wiem jednak, że wszystko, co mnie określa, związane jest z Sehunem. Dlatego tu jestem.
Boa niepewnie pokiwała głową, ponownie przenosząc wzrok na brata. Wymienili między sobą spojrzenia, których znaczenia Luhan nie był w stanie rozszyfrować.
- I naprawdę.. - zaczął niepewnie, omiatając wzrokiem tłum . - Nie musicie się mnie bać. Obiecuję, że nigdy nie wyrządzę wam żadnej krzywdy. Nigdy tego nie chciałem. - Gdy skończył, spuścił wzrok na kamienną podłogę.
- Witaj, Luhan - odezwała się cicho osoba z tłumu, tak samo jak uprzednio, wywołując ogólne poruszenie. - Witaj wśród nas.
Osoba jednak zdecydowała się pozostać anonimowa, bowiem nie wyłoniła się spośród reszty zebranych. Jak gdyby chciała mówić w imieniu wszystkich, jak gdyby chcąc w ten sposób oficjalnie go przywitać. Trochę niedorzecznie, ale Luhan w tamtym momencie poczuł się niczym w rodzinie.

***
- Jak się czujesz?
Pytanie Sehuna miało zabrzmieć zwyczajnie i niby przypadkowo, jednak Luhan od jakiegoś czasu czuł, jak ten w milczeniu bada i próbuje rozszyfrować jego myśli. Na oficjalnym spotkaniu z Dziećmi Księżyca nie wymienili między sobą zbyt wiele słów, jak gdyby zapobiegawczo utrzymując między sobą dystans. Poza tym Luhan pierwszy raz miał okazję zobaczyć Sehuna w roli przywódcy i ten władczy wizerunek również kazał mu zachowywać się wobec niego bardziej formalnie.
Nie przypuszczał, że zostanie tak gościnnie przyjęty, jednak dosyć szybko zaaklimatyzował się wśród tajemniczej gromady niezwykłych osób, zupełnie zapominając, że sam nie był jednym z nich. W duchu bowiem utożsamiał się z Dziećmi Księżyca.
Po spotkaniu Sehun nie zabrał go z powrotem do domu, pragnąc pokazać mu resztę miejsca, które zwykł nazywać domem, na co zgodził się bez większych przeciwwskazań. Zapewne, gdyby ten poprosił go o zostanie tu na zawsze, Luhan nie zastanawiałby się długo.
Światło z milionów drobnych kamieni docierało z przeróżnych miejsc w skałach a także zdobiło meble, jak i ubrania Dzieci Księżyca. Luhan przyglądał im się z niegasnącym podziwem, nie mogąc uwierzyć w ich istnienie. Kamienie znajdowały się nawet na dnie wielkiego jeziora, nadając jego tafli magiczny połysk. Gdy razem z Sehunem zanurzyli się w gorącej wodzie, Luhan miał wrażenie, że pływa w roztopionym fragmencie nieba.
- Chyba dobrze - odpowiedział, przywołując na usta uśmiech. - Trochę jak bohater bajki.
- Mam nadzieję, że jesteś jej pozytywną postacią - powiedział drażniąco Sehun.
- Jestem? - spytał, bowiem sam nie mógł wyzbyć się wątpliwości.
Blondyn podpłynął do brzegu jeziora i oparł się głową o skałę. Sehun podążył jego śladem i znalazł się tuż przed nim. Jego blady tors subtelnie komponował się z błyszczącą powierzchnią wody. Czasem, a szczególnie w takich okolicznościach, Luhanowi tak trudno było uwierzyć, że był on prawdziwy.
- Jesteś - odparł stanowczo, kładąc dłonie na skale po obu stronach blondyna. - Kiedy w końcu zaczniesz wierzyć w samego siebie?
Wzruszył ramionami, jednak w tamtym momencie zdał sobie sprawę, że Sehun miał dużo racji. Zawsze zastanawiał się, w co powinien pokładać swoją wiarę, gdy tymczasem nigdy nie był do końca przekonany wobec samego siebie.
- To przykre, że nie masz pojęcia, kim tak naprawdę jesteś - dodał Sehun z frustracją.
- Powiedz mi - poprosił, wbijając w niego desperackie spojrzenie.
Sehun prze chwilę milczał, zastanawiając się, jak zacząć.
- Jesteś bardzo dziwny - zaczął ze złośliwym uśmiechem, na co Luhan usiłował go podtopić, jednak chłopak okazał się zbyt silny. - Jednak to właśnie świadczy o twojej niezwykłości. Na tym świecie nie ma wielu takich jak ty. Czyste dobro jest bardzo cenne.
- Dlaczego tak uważasz? - spytał, bo choć jego słowa mu schlebiały, to wciąż nie wiedział, czym sobie na nie zasłużył.
- Niczego się nie boisz - wyjaśnił, sunąc dłonią po twarzy chłopaka. - Zawsze ryzykujesz wszystko dla tego, co kochasz. Nikogo nie słuchasz - po tych słowach wywrócił teatralnie oczami. - Nie oceniasz. Możesz usłyszeć, że jesteś naiwny, ale tak naprawdę wiesz w co należy wierzyć. Dla mnie jesteś nieustraszony i silny, jak nikt kogo znam. Imponujesz mi i podziwiam cię, piękny.
- Sehun... - zaczął, ale coś ścisnęło go w gardle, jak gdyby jego słowa pozbawiły go mowy.
- Jeśli ktoś zasłużył na dobre życie, to właśnie ty - kontynuował tak samo pewnym i mocnym głosem, łapiąc blondyna za ramiona, który nagle stał się zupełnie słaby. - Wiesz, jak je przeżyć, bo wierzysz we właściwe rzeczy.
Luhan uniósł wzrok, bowiem nie do końca rozumiał, co Sehun miał na myśli. Jasnowłosy na moment odwrócił wzrok i zagryzł nerwowo usta, jak gdyby próbując na nowo znaleźć odpowiednie słowa.
- Zasłużyłeś na to, by poznać całą prawdę - powiedział w końcu ciszej niż do tej pory. - Naszą tajemnicę, za którą od tylu lat giniemy, a którą ludzie próbują od nas wyciągnąć. Prawdę o kamieniu księżycowym i nieśmiertelności.
- Sehun, w porządku - przerwał mu szybko Luhan, wystraszony jego powagą. - Wcale nie musisz mi tego zdradzać, ja rozumiem. Naprawdę to rozumiem!
- Chcę ci ją podarować, Luhan - wyznał, patrząc mu prosto w oczy. - Dlatego, że wierzysz we właściwe rzeczy, dlatego, że nie gonisz ślepo za nieśmiertelnością, jak reszta ludzi. Nie zależy ci na kamieniu księżycowym, który przy okazji, nie istnieje.
Luhan otworzył usta zszokowany tym oświadczeniem, po czym szybko przebiegł wzrokiem po świecących kamieniach.
- To tylko zwykłe zabawki - powiedział Sehun, jak gdyby czytając mu w myślach. - Zwyczajnie fragmenty skał, które świecą jedynie dzięki naszej energii. Tak jak oczy - dodał, a jego tęczówki zamigotały. - Nie mamy żadnej ukrytej broni, to po prostu część nas, zupełnie nieszkodliwa i bezbronna. Tak naprawdę nasze dusze są tak samo bezbronne jak wasze. I tak samo nieśmiertelne.
Luhan przekrzywił głowę, zagubiony i przytłoczony ilością informacji. Sehun spojrzał na niego z politowaniem, ale i dobrodusznym uśmiechem.
- Paradoks, prawda? W rzeczywistości wszyscy posiadamy w sobie tyle samo nieśmiertelności, co wy. Posiadamy za to inną umiejętność.
- Jaką umiejętność? - spytał zniecierpliwiony, chcąc jak najszybciej zrozumieć, na czym polegała tajemnica Dzieci Księżyca.
W odpowiedzi Sehun nachylił się blisko jego twarzy i musnął wargami jego usta, przedłużając napiętą chwilę, jednak skutecznie rozpraszając myśli Luhana.
- Pokażę ci ją, gdy przyjdzie odpowiedni moment - obiecał, pozostawiając Luhana w niewiedzy, jednak z odrobiną  nadziei.
- Dobrze - zgodził się z lekkim uśmiechem, wodząc dłońmi po szyi Sehuna. - Mamy czas.
Uznał, że piękną rzeczą było gorące jezioro, którego woda nigdy nie stygła.

***

Wiara, jaką pokładali w czas okazała się dla nich złudna. Doceniali życie i każdą chwilę, którą to im ofiarowało, jednak możliwe, że stali się przez to zbyt beztroscy, pragnąc coraz więcej i więcej. Miłość i czas dla nich nie stanowiły równowagi. Jedno kazało zapomnieć o drugim, przez co trochę egoistycznie spędzili w siedzibie za wodospadem kilka dni, zamiast jednej nocy.
Luhan tak bardzo nie chciał wracać do rzeczywistości i z rozpaczą oglądał się za siebie, gdy udali się podróż powrotną. W nocnym świetle nawet coś tak potężnego jak góry szybko znikało z zasięgu wzroku, pozostawiając mu zdać się na obrazy z pamięci i obecność Sehuna u swego boku. To właśnie on stanowił największą i najbardziej znaczącą część jego wspomnień, dlatego fakt, że miał go przy sobie, motywował go do powrotu.
Droga wydawała się równie długa, jak uprzednio, tak samo tym razem większość odbyli w kojącej ciszy. Zimowa aura sprawiała, że obaj ze wzmożoną siłą tęsknili za gorącym jeziorem.
Luhan patrząc na niebo doszedł do wniosku, że zbliżał się świt, jednak osobiście nie odczuwał zmęczenia, jak i nie myślał o swoim łóżku oferującemu możliwość snu. Tak naprawdę ani trochę nie pragnął zobaczyć domu czy rodziny, choć widok jak gdyby na przekór zbliżał się dosyć szybko.
Znajdowali się prawie przy granicy jego rodzinnej posesji, gdy czyjeś agresywne wołanie zmusiło ich do stanięcia w miejscu. Serce Luhana zamarło, bowiem głos brzmiał bardzo znajomo.
- Co to...? - spytał równie zdziwiony Sehun, wychodząc przed drugiego chłopaka, jak gdyby chcąc go obronić przed nieznanym zagrożeniem.
Zanim zdążył odpowiedzieć z prawej strony wyskoczyła wysoka postać, trzymająca w dłoni długi miecz. Pomimo mroku, blondyn nie miał najmniejszych problemów w rozpoznaniu atakującego.
- TY zdrajco! - krzyknął wściekle Kris, rzucając się na brata z bronią.
- Kris! - zawołał błagalnie Luhan, jednak wiedział, że to na marne.
Sehun odepchnął go z pola zasięgu broni, natomiast sam wyciągnął jedyne, co  zwykł przy sobie nosić - długi sztylet, który przy mieczu wyglądał bardzo mizernie. Próbował odpierać ataki, jednak po chwili doszedł do wniosku, że długo tak nie wytrzyma. Luhan z przerażeniem przyglądał się scenie, krzycząc na brata, by przestał i błagając, by go wysłuchał.
- Przyniosłeś nam hańbę! - wykrzykiwał Kris, trochę na oślep próbując dosięgnąć Sehuna. - Jesteś zwykłym zdrajcą! Jak śmiałeś bratać się z czymś takim!
- Zamknij się, Kris! O niczym nie masz pojęcia! - odparł równie wściekły, jak wystraszony, próbując minąć Sehuna i dosięgnąć brata, nawet jeśli nie posiadał żadnej broni. Wierzył bowiem, że Kris nie mógłby go naprawdę zranić. - Daj mi to wyjaśnić!
Ataki jego brata stały się trochę słabsze, tak samo jak Sehuna, który od początku jedynie trzymał gardę. Walka jednak zdawała się nie mieć końca.
- Proszę cię.. - zaczął ponownie Luhan, gdy prawie udało mu się podejść przed Krisa, jednak Sehun znów go powstrzymał. - Proszę...
Przerwał, bowiem nad ramieniem brata dostrzegł jeszcze jedną postać, a pierwsze co rzuciło mu się w oczy to drwiący uśmiech triumfu, który tak doskonale znał, a który tak bardzo nienawidził. Jego ojciec przyglądał się spokojnie scenie, powoli i niezauważalnie zbliżając się do nich.
- Kris, błagam cię, przestań!- krzyknął desperacko i nareszcie wychodząc przed Sehuna.
Rzucił się na brata zupełnie bezbronny, po czym chwycił za klingę, która zatrzymała się w powietrzu tuż nad jego ramieniem. Ścisnął ją mocno, przez co po nadgarstku zaczęła mu ściekać strużka krwi.
- Zastanów się, w co tak naprawdę wierzysz, bracie - powiedział cicho, nie zwracając uwagi na ranę jak i krzyki Sehuna, który próbował go odciągnąć z pola ataku. - Ten jeden raz mnie posłuchaj.
Kris milczał, sapiąc głośno, jak gdyby naprawdę toczył walkę z samym sobą. Jego brwi zmarszczyły się w wyrazie rozdarcia, a jego oczy spotkały intensywne spojrzenie Luhana. Mierzyli się wzrokiem kilka sekund, w których Luhan był tak zajęty przekonywaniem brata, że nie zauważył swojego ojca. Krzyk Sehuna wyrwał ich z tego stanu, po czym oczy Krisa zamknęły się, gdy został powalony ciosem przez starszego mężczyznę.
- Twój brat jest takim samym głupcem, jak ty - powiedział, patrząc z niesmakiem na nieprzytomnego syna. - Z tą różnicą, że łatwiej było go kontrolować.
Ojciec, w odróżnieniu od Krisa, nie rzucił się na nich z bronią, a jedynie przyglądał im się z drwiącym uśmiechem na wąskich ustach. Luhan odnalazł na jego twarzy ślad politowania, gdy przyglądał się ich splecionym dłonią, by następnie przenieść wzrok na trzymany w dłoni sztylet.
- Nie przedstawisz mi swojego nowego przyjaciela, synu? - wysyczał, wbijając wzrok w oczy Sehuna.
Chłopak wysunął się  przed Luhana, stając między nim a ojcem. Luhan położył wolną dłoń na jego ramieniu, chcąc , by ponownie się cofnął.
- Nie zasłużyłeś, by go poznać - warknął gniewnie, na co mężczyzna jedynie zaśmiał się sardonicznie.
- Nie zasłużyłem? - spytał, okręcając niedbale nóż w dłoni. - Cóż, poznam go w ten czy inny sposób, a tobie mogę jedynie podziękować za przyprowadzenie mi go pod same drzwi. Jednak do czegoś się przydajesz, synu.
Luhan czuł, jak mięśnie Sehuna się napinają, dlatego wzmocnił uścisk, choć sam miał problemy z kontrolowaniem własnej wściekłości.
- Możesz o tym zapomnieć - wysyczał, mrużąc oczy.
- Nie, synu - zaczął udawanym miłym tonem. - To ty możesz zapomnieć o nim - dodał, w jednej sekundzie unosząc nóż.
Nocną ciszę przecięły krzyki trzech osób. Mężczyzna rzucił się z wrzaskiem na Sehuna, który starał się za wszelką cenę osłonić Luhana. Ten jednak pragnął obronić jego, dlatego w tym samym momencie, z całej siły,  odepchnął go na bok, sam stając w polu ataku własnego ojca. Krzyknął, gdy nóż ugodził go w bok.

"Zawsze ryzykujesz wszystko dla tego, co kochasz."

Upadł na ziemię, prawie nie słysząc krzyku Sehuna, jednak nie dotknął podłoża, bowiem ten chwycił go w swoje ramiona. Nie widział przerażonej twarzy chłopaka, a jedynie oszołomioną postać ojca, który zamarł z nożem w ręce.

" Pamiętaj, że ten świat niszczy wszystko, co piękne."

Mimo to, zauważył na granicy świadomości, bowiem ból stawał się nie do zniesienia, warto walczyć za rzeczy piękne. Mocniej chwycił dłoń Sehuna.
- Stało się - powtórzył cicho słowa, które niegdyś Sehun wypowiedział nad zmarłą matką. - Byłeś tego warty.
Obraz przerażonego ojca przesłoniła mu blada twarz Sehuna, który ujął jego policzki w swoje dłonie. Były ciepłe, co stanowiło miłą odmianę, bowiem zaczął odczuwać chłód na całym ciele.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, proszę cię . - Usłyszał rozpaczliwe i błagalne wołanie swojego ukochanego i postanowił z całych sił je spełnić, nawet jeśli ulatujące z niego życie zmuszało go do zamknięcia oczu. - Wytrzymaj, piękny.
Tak bardzo starał się dla niego pozostać przy życiu, choć wiedział, że nie wygra z własną śmiertelnością. Chciał go za to przeprosić, jednak nie miał już siły mówić.
- Ty! - krzyknął Sehun, odwracając się do mężczyzny, który upadł na kolana i patrzył z niedowierzeniem raz na jednego, raz na drugiego syna. - Jesteś potworem. Nic nie wartym potworem, który nie zasługuje na życie, jednak dla niego, nie mogę cię zabić. Zginiesz rażony własną bronią, a tymczasem niech twoje męki trwają jak najdłużej!
Mężczyzna nie zareagował.
- Luhan? - Sehun ponownie zwrócił się do niego delikatnym tonem. - Jednak jesteś głupcem - powiedział przez łzy. - A mimo to podziwiam cię i kocham, jak nikt nigdy nikogo nie kochał. Wierzę w ciebie.

"Wierzę w ciebie".

- Pamiętaj o mnie - wyszeptał Sehun, gdy nachylił się nad prawie nieprzytomnym Luhanem i złożył na jego ustach subtelny pocałunek. - Przepraszam i dziękuję ci za wszystko. Nigdy nie przypuszczałem, że tak szybko tego doświadczymy...

"Jeśli ktoś zasłużył na dobre życie, to właśnie ty."

- Luhan, żyj - powiedział, a raczej zażądał, po czym zaczął ręką wodzić wokół swojej szyi. - Żyj najlepiej jak tylko potrafisz.
Blondyn zamknął oczy, a po chwili poczuł, jak ktoś unosi jego głowę. Ostatkiem sił uniósł powieki, by zobaczyć, jak Sehun wiesza mu na szyi znajomy naszyjnik z kamieniem. Ten sam, który kiedyś zabrał od swojej matki.
Nie wiedział co się dzieje, ale miał wrażenie, że naszyjnik przeszywa jego skórę na wskroś i rozchodzi się po całym ciele. Czuł na zmianę falę gorąca i zimna, dreszczu i odrętwienia. Zanim zdążył nad tym zapanować, coś ciężkiego opadło mu na brzuch. W jednym momencie ocknął się, zdając sobie sprawę, że czuje się zupełnie dobrze.
Uniósł się do pozycji siedzącej i zaskoczony zauważył, że drugi chłopak nieprzytomnie spoczywa na nim. Przyjrzał się kamieniowi na swojej szyi, który pod wpływem jego dotyku zajarzył się srebrem.
- Sehun? Co się stało? - spytał niepewnie, przekręcając śpiącego chłopaka na plecy, by móc zobaczyć jego twarz. - Sehun?
Dotknął jego bladego policzka, który był nienaturalnie chłodny. Przerażony podniósł się z ziemi i zaczął badać nieprzytomnego z paniką w sercu.
- Sehun! - krzyknął rozpaczliwie, przedzierając ciszę.
Przyłożył dłoń w miejsce, gdzie znajdowało się jego serce. Nie odczuł jego bicia. Nie odnotował ani jednego oddechu.
- Nie - wyszeptał z niedowierzaniem, przyglądając się Sehunowi. - Nie mogłeś mi tego zrobić! Nie miałeś prawa!
Łzy ciekły mu po policzkach, ciągle zamazując mu pole widzenia. Całym sobą nie chciał tego przyznać, ale Sehun...
Sehun oddał mu swoją nieśmiertelność.
Zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, gdy nagle ciało ukochanego zaczęło zamieniać się w srebrny pył. Naiwnie próbował temu zapobiec, jednak po chwili siedział samotnie otoczony tylko tym jasnym pyłem. Uniósł głowę i wykrzykując niezrozumiałe słowa, próbował dać upust swojej goryczy. Spojrzał w górę i na moment zamarł w miejscu, urywając lament.
Na ciemnym nieboskłonie zobaczył coś, czego nigdy wcześniej nie był w stanie zobaczyć.
Srebrny księżyc. 
Nie mógł w to uwierzyć.
Powoli, zachowując kamienną twarz, wstał z ziemi i zwrócił się w stronę ojca. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały zobaczył na twarzy mężczyzny strach i niedowierzanie. Wyglądał, jak gdyby stanął twarzą w twarz ze swoim koszmar, a w jego szeroko rozwartych źrenicach zobaczył odbijające się srebrne światło.
 Luhan widział w nich odbicie swoich oczu.
- To jednak prawda - wyszeptał oszołomiony.
Dopiero wtedy zrozumiał, dlaczego Sehun nie pokazał mu od razu, na czym polegał dar Dzieci Księżyca.
- Chciałbym powiedzieć ci teraz wiele rzeczy - odezwał się poważnym, jednak spokojnym tonem. - Ale nie warto tracić czasu na tak wynaturzone istoty jak ty..
Mężczyzna otworzył usta, jednak nie potrafił wypowiedzieć ani jednego słowa. Wyciągnął przed siebie rękę, jak gdyby chcąc go zatrzymać, jednak Luhan odwrócił się od niego i ruszył wgłąb lasu.
- Żegnaj, kimkolwiek dla mnie byłeś
Miał wrażenie, że całe jego ciało i wnętrze krwawi, jednak mimo to nie przestawał iść na przód. Chciał płakać i płakał, choć przynosiło to jedynie tymczasową ulgę. Myślał o chłopcu z jasnymi włosami i bladą cerą, z zadziornym uśmiechem na twarzy. Uśmiechał się przez łzy, mając wrażenie, że za moment upadnie.
Teraz, gdy stracił swoje przeznaczenie nawet wiara w białe kruki wydawała mu się niemożliwa.
Mimo to, szedł naprzód, ściskając w dłoni srebrny kamień, który kochał i nienawidził jednocześnie. Szedł, by żyć. Żyć najlepiej jak tylko potrafi.

***

Witam,
tak jak obiecałam pojawiam się z drugą a zarazem finałową częścią.
Co ja mam teraz powiedzieć...
Stało się. Z jakiegoś powodu zbiera mi się na płacz i bardzo mi z tym głupio.
Dziękuję wszystkim, którzy zechcą poświecić chwilę na przeczytanie tej historii. Chętnie poznam Wasze zdanie, bez względu na to, czy będzie pozytywne czy też negatywne. To pomocne wiedzieć takie rzeczy.
Wczoraj zapomniałam podziękować wszystkim za nominacje do nagród. Za każdym razem czuję się zaszczycona i chcę Wam powiedzieć, że jesteście wspaniali! Wybaczcie mi jednak, że nie odpowiadam, ale nie zwykłam jeszcze do udzielania się w tego typu akcjach. Mimo wszystko, wiedzcie, że jestem bardzo wdzięczna.
Chciałabym powiedzieć, że niedługo dodam kolejne opowiadanie, ale póki co jest ono w fazie bardzo początkowej, więc proszę o cierpliwość.
Do usłyszenia wkrótce!
Całuję!


15 komentarzy:

  1. Kocham cię ;_____; Ten fanfik rozerwał mi serce na pół, był taki piękny do bólu i jednocześnie tragiczny. Popłakałam się, serio, a rzadko mi się to zdarza. Po prostu idealnie ich przedstawiłaś, moje kochane otp ;A; I zazdroszczę ci wyobraźni, bo ten świat, który wykreowałaś... To jest jak jakaś powieść fantasy i gdyby nie ten koniec, to błagałabym na kolanach o kontynuację. Nie mogę doczekać się kolejnego opowiadania, mam nadzieję, że tym razem oszczędzisz moje biedne serce. Zgaduję, że będzie to już inny paring, ale nie zapominaj nigdy o sile HunHana i napisz kiedyś coś jeszcze o nich! Ściskam mocno C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że muzyka w tle jest PERFEKCYJNA <3

      Usuń
  2. Przepraszam. Gdy tylko weszłam do domu trafiłam pod kocyk, a do towarzystwa miałam tylko gorącą herbatę. *uroki bycia niedoleczonym*

    Wzięłam do ręki telefon, by ponownie przeczytać pierwszą część, a tu proszę! Pojawiła się nowa. Nawet nie wyobrażasz sobie wyrazu mojej szczęśliwej twarzy na ten widok - blada twarz, podpuchnięte oczy, przerażający uśmiech i załzawione oczy - ze wzruszenia, ale też tego, że w gardle mnie drapało xD

    Chciałabym napisać, że samo określenie "Dziecko Księżyca" niezwykle mi się spodobało. Praktycznie nie czytam żadnych tekstów fantastycznych, jednak nie mogłam się oprzeć w tym przypadku. Tym bardziej, że zobaczyłam dwa ulubione określenia przy nim; romans i angst.

    Historia była fantastyczna i niesamowicie wciągająca. Postać Sehuna bardzo mnie zaintrygowała. Jego rola tutaj, sposób w jaki mówił, zachowanie i błyszczące spojrzenie.

    Wszystko przyjemnie i dobrze napisane. Zazdroszczę Ci wyobraźni, wiesz? Trzeba mieć nie byle jaką głowę, żeby w tak spójny sposób powiązać fakty.
    Jestem zachwycona, wzruszona. Biję Ci pokłony za ten dwuczęściowy cud. Taki historie strasznie nam nie wpływają...

    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych prac. Byłabym w niebo wzięta, gdybyś kiedyś napisała coś z Sekai~~`
    Pozdrawiam, ściskam i całuję mocno. Ty, słońce, ty <333 ;_;

    OdpowiedzUsuń
  3. Za każdym razem jak czytam twoje opowiadanie to płaczę...
    Tym razem też tak było. To tak piękne opowiadanie, że nie potrafię tego opisać słowami, więc wybacz mi że komentarz będzie krótki i mało dokładny. Bo nie umiem pozbierać słów po pierwsze bo wciąż jestem gdzieś tam razem z Luhanem i Sehunem a po drugie nie ma chyba takich słów które tak na prawdę opisują to co czuje. Bo takie zwykłe " piękne", "cudowne", "wzruszające", to jest za mało.. ktoś musi wynaleźć takie super słowo, które da rade ponieść ciężar odpowiedzialności jaką jest opisywanie czegoś tak potężnego i ważnego. jest tak wiele uczuć które mną targają i które mogłabym opisać ale jestem głupia .. jestem bo nie umiem ich znaleźć i skleić w całość. Po prostu... bardzo mi się podoba :) Tak niesamowity pomysł... Tak jakby to było prawdziwe... i dziękuje ci za to. Za to że WIERZĘ w twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedzialam, ze jak ochlone to bede chciala cos jeszcze dodac. Chyba moglam z tym poczekac do dzis, ale bylam tak podekscytowana czytajac Bialego kruka, ze musialam to zrobic od razu. Tak wiec teraz dopisze cos czego wczesniej nie napisalam a powinnam to zrobic XD
      Tak wiec... jednym z takich elementow ktore zapamietalam najlepiej I ktore byly dla mnie jedymi z lepszych to moment gdy Sehun mowi Luhanowi ze ten jest piekny. To bylo.. hmm.. bardzo glebokie. Nie okalalo jedynie piekna zewnetrznego Luhana, a I mam wrazenie ze I nawet o to nie chodzilo, ale za to pochlania cala jego istote. Jego wiare, jego podejscie do zycia I do niego samego, do tego ze mu ufa I za to jakim czlowiekiem jest a jest on piekny. to bylo piekne wyznanie I sama chetnie bym takie od kogos uslyszala, ale niestety taka potezna I prawdziwa milosc jest jedynie przedstawiona jako fabula dobrej opowiesci dla samotnych jednostek :/
      Dalej, bardzo spodobalo mi sie jak pisalas o bezgraniczyn zaufaniu. W dobitny, ale I subtelny sposob ukazalas sedno prawdziwego zwiazku, milosci. Bo to jest w sumie najwarzniejsze. Tak samo jak w kazdej innej blizszej relacji miedzy ludzmi. Zaufanie..
      Sama fabula I akcja. Czyli istnienie dzieci ksiezyca I faktu ze ludzie ich mordowali dla wlasnych chorych celow. tu wszystko dzieli sie w mojej glowie na dwa podloza. piersze jest o tym ze ludzie wlasnie tacy sa. chora ciekawosc I pragnienie mania czegos na wlasnosc, choc tak na prawde to wcale nie mialo byc ich. bardzo dobre porównanie I opisanie istoty rzeczy w taki literacki sposob. nie malze poetycki I to mi sie bardzo spodobalo. drugim podlozem jest to ze bardzo czesto zdarza sie tak ze gdy czegos bardzo pragniemy ciezko jest nam to zdobyc. albo na przyklad gdy jest cos na czym nam zalezy cos co jest dla nas warzne staje sie dla nas niebywale kruche, ultone a dla ludzi jest jak czerwona plachta na byka bo oni tacy sa. lubia odbierac, krzywdzic... nie wiem czy powiedzialam wszystko co chcialam ale wiedz ze kocham to twoje arcydzielo tak samo jak kazde poprzednie.. .chociaz nie... zakochuje sie z kazdym kolejnym co raz bardziej :) wiec zycze ci weny, checi I czasu do pisania, bo masz niesamowity talent. nie dosc ze glowe masz pelna takich pieknych bajek to jeszcze umiesz ubarwic je tak ze I ja moge na nie spojzec za co ci bardzo dziekuje :)

      Usuń
    2. Hm, teraz zapewne ja będę mieć problem z opisaniem, co czuję po przeczytaniu tak wnikliwej i jakże obszernej analizy...
      Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na ukryte w tej historii przesłania, bo zapewne jak i inny autorzy pragnę zmusić czytelników do własnych przemyśleń. Bardzo dziękuję, że się nimi ze mną podzieliłaś.
      Chyba właśnie dlatego tak lubię fantastykę, która pod barwnym tłem pozwala na przedstawienie mnóstwa ludzkich prawideł w mniej lub bardziej dobitny sposób.
      Piękno Luhana przejawiało się w różnoraki sposób. Gdy tworzyłam jego portret zaczynałam od istoty dziecka, 'niespisanego' doświadczeniem, wyzbytego uprzedzeń, okropnie ciekawskiego, wierzącego w świat i przede wszystkim - samotnego, szukającego uczuć, w świecie coraz bardziej zatwardziałym. Z drugiej strony, pozostawał zupełnie bezbronny wobec realiów tego świata.
      Dzieci Księżyca i ich historia w założeniu miały być nie tylko fantastycznym urozmaiceniem, ale i symbolem. Myślę, że trafnie go odczytałaś. Przyznam, że sama myślałam podobnie, ale i miałam na uwadze to, jak ludzie z przerażającą wręcz automatyką niszczą wszystko, co odbiega od normy i wychodzi poza rangę przeciętności. To przykre, że ludzie często podejmują radykalne decyzje, motywując je fałszywymi stereotypami i zdaniem grupy. (Luhan był białym krukiem wśród stada szarych gołębi. )Myślałam o wielu aspektach z czasów obecnych jak i przeszłości. Także o homoseksualizmie, choć w samej historii jest on tolerowany.

      Jeszcze raz, bardzo dziękuję za poświęcony czas dla tego opowiadania. Mam nadzieję, że i w przyszłości mogę liczyć na twoje opinie :)

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Witam,

    zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc w promowaniu Magazynu Asia on Wave, który jest jedynym pismem w Polsce, traktującym nie tylko o Japonii, ale i o innych krajach azjatyckich.

    Nie prosimy o nic wygórowanego, jedynie o wspomnienie na stronie/facebooku o naszym magazynie, wstawienie zdjęcia i odnośnika do strony internetowej.

    To jeden z ostatnich apeli, aby utrzymać się na polskim rynku i dalej móc pisać o tym, co nas interesuje. To wszystko dla fanów, taka jest nasza dewiza. Kto wie, może i z Waszym ukochanym zespołem uda się przeprowadzić wywiad?

    Proszę o odpowiedź.

    Pozdrawiam

    Justyna Wypiorczyk
    Dziennikarz
    ----------------
    STRONA OFICJALNA: http://magazyn-aow.pl/
    E-MAIL: info@magazyn-aow.pl
    FACEBOOK: http://www.facebook.com/MagazynAoW

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawidzę cię. Tak, dobrze czytasz, nienawidzę cię, bo przez ciebie ryczę i uspokoić się nie mogę. Oczy cholernie mnie szczypią, a feelsy niemal rozszarpują mnie serce. Jak dobrze, że nie zdążyłam się pomalować... Ogólnie mam dziś trzy sprawdziany i wiem, że powinnam się uczyć, ale nie dam rady... Opowiadanie zaczęłam czytać wczoraj, ale ze względu na bardzo późną porę odłożyłam dalszą cześć na dzisiejszy ranek. Teraz nie mogę skupić się na niczym innym, jak na tej historii, którą pokochałam tak bardzo mocno. Kocham hunhana i uwielbiam tak dobrze napisane ff o nich. Zwłaszcza fantastyczne...
    Wiesz, zaczynając czytać to opowiadanie, miałam cień nadziei, że zakończy się smutno. Ale właściwie jak teraz tak o tym myślę, to nie wyobrażam siebie innego zakończenia, tego szczęśliwszego. Są opowiadania, do których nie pasują happy endy i bez wątpienia "Biały kruk" do nich należy.
    Niesamowicie to wszystko wymyśliłaś. Fabuła, kreacja bohaterów... Wiesz, właśnie w takich wydaniu lubię ich najbardziej, poza tym byli tak świetnie przez ciebie stworzeni, że na zakończeniu cierpiałam jeszcze bardziej. Najpierw Luhan, później Sehun... Ale właściwie to, że przeżył tylko jeden, a drugi oddał mu swoją nieśmiertelność było jeszcze bardziej tragicznie, niesamowicie magicznie i pięknie... Cholera, niby się uspokoiłam, a teraz gdy komentuję zakończenie znów zbiera mi się na łzy.
    Myślę, że powinnam podziękować ci za to opowiadanie. Dawno nie czytałam tak dobrego z Hunhanem i po tak długiej przerwie zrozumiałam, jak bardzo mi tego brakowało. Zdecydowanie ten ff będzie jednym z moich ukochanych, zaraz przy "18 świeczek". Nie miałam pojęcia, że ten shot należy do ciebie... Pamiętam, że przeczytałam go na yaoilove. To były moje początki z exo, ledwo ich rozróżniałam, a czytając to ff ciągle musiałam sobie zerkać na zdjęcia Baeka i Chanyeola, żeby czegoś przypadkiem nie pokręcić xD Ale nigdy nie żałowałam, że wtedy je przeczytałam, wiesz dlaczego? Myślę, że właśnie dzięki temu opowiadaniu Baekyeol stało się moim drugim ukochanym OTP zaraz po Hunhanie. I ty miałaś w tym jakiś udział.
    Cudownie napisane, podobnie jak to. Niesamowite <3
    Nie wiem, czy powinnam ci podziękować, czy raczej udusić za to, że tak cholernie naweniłaś mnie na Hunhana. Teraz znów napiszę o nich 2375283758 shotów, kiedy miałam zamiar pomieszać trochę pairingów. Ale po przeczytaniu tego opowiadania zwyczajnie nie mogę.
    Poza tym, mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś nowego twojego autorstwa i że dodasz w przyszłości więcej hunhanów, bym umierała za każdym razem jeszcze bardziej :3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ff i życzę ci dużo weny!
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Popłakałam się! Czemuuuuuu?!??! Czemu? To opowiadanie było świetne na pewno do niego wrócę. Masz talent dziewczyno. Kocham cię. Twoją twórczość. "Biały kruk" i " Tęczowy chłopiec" to najlepsze fanficki jakie kiedykolwiek czytałam. Jesteś świetna! <3
    Życzę ci duuzo weny~

    OdpowiedzUsuń
  7. Znasz moje zdanie na temat tego opowiadania... Dodam więcej.Końcówka nawet nie miała prawa mnie zawieść. Nawet nie wiesz, jak rzadko historie doprowadzają mnie do takiego stanu, w jakim jestem teraz. Nie wiem, czy jest sens uściślać, co właśnie czuje. To co przed chwilą przeczytałam, to... To było tak niesamowite. Więcej... Znowu brak mi słów.
    Luhan.... Sehun... Cholera. Nie wiem co mam pisać. Może to przez łzy? Nie wiem... Znaczy się, zdaje sobie sprawę, że to przez nie.
    Jesteś moim mistrzem. Tak. Zdecydowanie. To co piszesz, zdaje się być perfekcyjne w każdym detalu. Każde słowo, zdanie, akapit... Zdaje się, jakby nie można było napisać czegoś cudowniejszego. Piękniejszego...
    Taka nietypowa prośba... Niech i w twoim przypadku nie zastosuje się zdanie, że świat niszczy to, co piękne. Pisz... Proszę cię, pisz dalej tak wspaniałe opowiadania i poruszaj ludzkie serca! Tak samo, jak robisz to w tym wypadku.
    Dziękuję... Weny. Błagam, byś takową miała. Choć... To nie od nas zależy. Ale... Życzę ci weny. To... Idę czytać inne opowiadania!

    TsukiKira

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, teraz moge coś napisać! Tylko nie wiem co... mimo wszystko to nie potrzebuje komentarza, to jest za piękne i tyle. Tak, niech moje milczenie mówi za mnie. Podziwiam Cię! Pisz dalej, więcej! Weny życzę! A moją prośbę pewnie znasz... xD

    Mikata, która Cię podziwia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh kobieto, co ty z ludźmi robisz.
    Strasznie długo się nie mogłam przekonać do przeczytania 'Białego kruka', gdyż moje spotkania z angstami, były bardzo bolesne. Ale udowodniłaś mi, że czasami warto się poświęcić. Mogę się mylić, ale czy Luhan sam nie był 'białym krukiem'? Tym jasnym promykiem, nadzieją na czarnym tle - jego lud/rasa. Myślę, że Sehun od samego początku, widział w nim kogoś, kto może zakończyć wojnę między tymi dwoma światami. Widział w nim nie tylko piękno zewnętrzne, ale i wewnętrzne - to, które najbardziej cenią Dzieci Kamienia. Doszukałam się też, takiego nawiązania do 'Romea i Julii'. Dwa różne światy, dwie różne rodziny, coś co powinno ich poróżnić, tak naprawdę ich połączyło. Mimo, że w dramacie Szekspira giną obie postacie, to pięknie tu ukazałaś, że jeśli się kogoś prawdziwie i mocno kocha, to człowiek nie zwracając na nic uwagi, jest się w stanie poświęcić dla drugiej osoby.
    Ahh, nie muszę Ci chyba mówić, że 'Biały kruk' stał się właśnie moim ulubionym opowiadaniem? Nie? To dobrze xD
    Na sam koniec, chcę ci życzyć weny, byś tworzyła tak samo piękne dzieła jak to. Przepraszam również, że nieogarniety komentarz, ale rzadko kiedy je pisze <3

    OdpowiedzUsuń
  10. piękne. nigdy jeszcze nie przeczytałam czegoś tak cudownego. masz talent. od tej pory to moje ulubione opowiadanie. szkoda że takie zakończenie ;cc pewnie jak każdy kto to przeczytał, popłakałam się. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. No i znowu łzy... Dziękuję Ci za to, na bardzo długo to zapamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Madame Fuchsia, odkąd miałam okazję zajrzeć na ten blok, stałaś się moim wzorem. Nie wiem, czy mogę tak to nazwać, czy ta nazwa jest poprawna, ale jak najbardziej oddaje to, jak ważna jest dla mnie twoja twórczość. Postanowiłam, że najzwyczajniej w świecie odświeżę sobie twoje opowiadania. I... Twój kunszt literacki jeszcze bardziej poruszył moje serce. Dziękuję, że nie usunęłaś bloga. Dziękuję, że poświęciłaś swój czas by to pisać. Dziękuję za przepiękną melodię w tle - którą można nawet odnaleźć na moim ipodzie (zbyt dobrze mi się kojarzy by od tak o niej zapomnieć). Piszę to, by powiedzieć ci, że mimo upływu lat, kocham ten blog i nie wstydzę się powiedzieć, że jest moim ulubionym. Mam nadzieje, że wszystko w twoim życiu idzie po twojej myśli. Nie bój się spełniać swoich marzen i czerp z życia garściami.
    Jeszcze raz dziękuję,
    TsukiKira

    OdpowiedzUsuń