niedziela, 14 lipca 2013

Pocałujesz mnie? [BaekYeol]

Gatunek: Fluff
Bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanyeol
Ostrzeżenia: brak

To konkretne marcowe południe nie było ani słoneczne ani ciepłe, a o określeniu cudowne mogło co najwyżej pomarzyć. Pozostawało jedynie kolejnym, takim samym chłodnym i wilgotnym południem jak cały poprzedni tydzień w życiu Byuna Baekhyuna. Mimo to chłopak nie narzekał, a jedynie mocniej owinął długi, niebieski szalik wokół kołnierza kurtki i wyszedł na dziedziniec uczelni. Może pogoda nie była cudowna, jak w większości książek, w których tak zachłannie się zatracał, ale z drugiej strony on sam nie był bohaterem żadnej z nich.  Przyroda nie musiała zapowiadać kolejnej przygody Byuna Baekhyuna, bo i nic w jego studenckim życiu nie miało się wydarzyć.
Nie miało, prawda?
Westchnął trochę przytłoczony ową wizją, jednak postanowił pogodzić się z rzeczywistością i przywitać z rutyną, którą sam sobie narzucił.
Usiadł na tej samej ławce co zawsze, znajdującej się w najdalszym punkcie od głównego wejścia i niemal z czcią wyciągnął z torby tomik opowiadań Allana Edgara Poe pożyczony wczoraj od Jongina. Książka była nieco pogięta, a kartki pozaginane w ciekawszych fragmentach, jednak to wszystko nadawało jej charakteru i tworzyło na nowo historię.
Baekhyun otworzył książkę w miejscu, w którym przerwał uprzednio brutalnie przywrócony do rzeczywistości przez Luhana na zajęciach, po czym na nowo dał się porwać nastrojowi tajemnicy i grozy. Uznał, że ponura pogoda przynajmniej w tym aspekcie sprzyjała podtrzymaniu odpowiedniej atmosfery. Wszystko dookoła pasowało do sytuacji i pozwalało mu całkowicie zatracić się w lekturze.
Wpadł w trans, który trwał dobre kilkanaście minut, może więcej i zapewne trwałby dłużej, gdyby ktoś nie postanowił wyrwać go ze świata wyobraźni.  A Baekhyun nie cierpiał takich powrotów.
Zmierzył morderczym spojrzeniem osobę, która ciężkim szuraniem po mokrym chodniku zakłóciła jego spokój. Musiał mocno zadzierać głowę, bowiem jego ofiara okazała się być wysokim, młodym mężczyzną z czupryną jasnych, kręconych włosów. Baekhyun czuł, że moc jego mściwego wzroku słabnie im dłużej patrzył na pogodną twarz intruza i jego szeroki uśmiech. Uśmiechał się? Baekhyun spojrzał za siebie zdezorientowany, jednak w tym czasie nieznajomy zrobił kilka kolejnych kroków w jego stronę, rozwiewając wszystkie wątpliwości. Ponownie otaksował go przelotnie spojrzeniem, jednak, gdy jego wzrok napotkał na brązowe oczy patrzące prosto na niego, zmieszany wrócił do książki.
Chłopiec z gitarą, pomyślał z drwiną, gdy dostrzegł na plecach chłopaka futerał instrumentu.
- Czy to miejsce jest wolne? - spytał głębokim głosem nieznajomy.
Baekhyun zdziwiony, ale i zirytowany uniósł wzrok, gdzie napotkał pytające spojrzenie chłopaka. Rozglądnął się dookoła po prawie pustym dziedzińcu i co najmniej połowie tuzina wolnych ławek. Posłał mu wymowne spojrzenie. Niczego tak w tym momencie nie potrzebował jak dźwięku amatorskiego brzdękania na gitarze.
- A wygląda jakby było wolne? - odparł pytaniem, może trochę ostrzej niż powinien, ale nawet ton jego głosu nie był w stanie zmyć z twarzy muzyka szerokiego uśmiechu.
- Tak. Mniej więcej.
Baekhyun wywrócił oczami.
- Zajmuje je mój wymyślony przyjaciel. Na twoim miejscu nie zadzierałbym z nim. Nie jest dzisiaj w najlepszym nastroju - powiedział, wskazując na pustą przestrzeń.
Chłopak zdziwiony podążył za jego wzrokiem i pokiwał głową ze zrozumieniem. Po chwili wzruszył ramionami i usiadł na mokrej trawie, tuż obok ławki Baekhyuna, nie zważając na wilgoć i brud. Brunet mierzył go zdezorientowany ze swojego miejsca.
- Żartujesz? - spytał coraz bardziej zirytowany natrętem. - Chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy?
- Skądże. - Głośny śmiech nieznajomego rozległ się na dziedzińcu i Baekhyun uznał, że dawno nie słyszał tak szczerego dźwięku, jednak szybko odgonił tę myśl, bowiem w tym momencie radość chłopaka coraz bardziej działała mu na nerwy. - Może zagram coś dla twojego przyjaciela na poprawę nastroju? - zaproponował i zabrał się za wyciąganie gitary z futerału.
Nie mógł być poważny, uznał Baekhyun. Najwyraźniej za wszelką cenę chciał wyprowadzić go z równowagi, ewentualnie był po prostu ślepym głupcem.
Ewentualnie to i to.
- Wątpię, by zadziałało - wyznał Baekhyun ze sztucznym uśmiechem. - Mój przyjaciel, podobnie jak ja, nie przepada za natrętnymi, przystojnymi muzykami, którzy myślą, że świat należy do nich i... czy ja właśnie nazwałem cię przystojnym?! - Baekhyun zakończył piskliwe, zakrywając usta, zaskoczony własnymi słowami.
- Tak, dziękuję - przyznał nieznajomy i ponownie zaśmiał się dźwięcznie.
Baekhyun pokręcił głową zdumiony własną głupotą.
- Zapomnij. Wcale tak nie myślę - mruknął zmieszany i zasłonił twarz książką, z całych sił próbując skupić się na tekście, jednak bezskutecznie, bowiem jego umysł przepełniała myśl, jak wielkim jest idiotą.
Na dziedzińcu ponownie zapadła cisza, jednak była na tyle niezręczna, że Baekhyun pragnął, by coś natychmiast ją przerwało. Jeszcze bardziej pragnął pozbyć się towarzystwa muzyka, który nieustannie przyglądał mu się z szerokim uśmiechem. Brunet czuł, jak jego policzki oblewa rumieniec za każdym razem, gdy padało na niego zainteresowane spojrzenie. Zamiast skupić się na lekturze zastanawiał się, czy ten uśmiech to naturalny wyraz twarzy chłopaka, bowiem wątpił, żeby kiedykolwiek coś było w stanie go zmyć.
- Poddaje się - wyznał zrezygnowany i zamknął książkę. Odwrócił się w stronę siedzącego na trawie chłopaka z gitarą. - Zagraj ten utwór swojego życia, ja pogratuluje ci wybitnego talentu i w końcu oddasz mi moją prywatną przestrzeń. Zgoda?
- Jak sobie życzysz - odparł muzyk, a jego twarz zdawała się przybrać jeszcze radośniejszy wyraz.
Zaczął niedbale, jednak z precyzją i lekkością uderzać w struny gitary, przerywając ciszę pogodną melodią. Baekhyun niechętnie musiał przyznać, że utwór był całkiem dobry, a gdy chłopak zaczął śpiewać, poddał się zupełnie, oddając mu laury. Pogodził się z faktem, że miał talent, mocny głos i, cóż, był przystojny. Chodzący szczęśliwiec, pomyślał z zazdrością, jednak dał się ponieść piosence. O dziwo zatracił się w kompozycji tak samo, jak w swoich ukochanych książkach i dał porwać historii, którą opowiadał melodyjny śpiew chłopaka. Mógł śpiewać o wszystkim, jednak jak wszyscy dookoła śpiewał o miłości. Nie tyle o niej śpiewał, co jej żądał, trochę prosił, a Baekhyun zastanawiał się kogo.
“Are you gonna kiss me or not?
Are we gonna do this or what?”
Nie zauważył, kiedy utwór się skończył, dopiero znaczące chrząknięcie muzyka przywróciło go do rzeczywistości. Zdziwiony zamrugał kilkakrotnie i wyprostował się na swoim miejscu.
- Gratuluję wybitnego talentu - powiedział z lekko złośliwym uśmiechem, starając się zatuszować swoje wcześniejsze zatracenie. Czuł jednak, że na jego twarzy wciąż widnieje oczarowanie.
- Tylko tyle? - spytał nieusatysfakcjonowany, czym zarobił sobie oburzone spojrzenie Baekhyuna. - Właśnie obnażyłem przed tobą duszę. Spodziewałem się czegoś więcej.
Baekhyun pokręcił głową na wygórowane ego muzyka, w końcu przypominając sobie, dlaczego tak bardzo działali mu na nerwy.
- Jesteś całkiem dobry - dodał, niechętnie karmiąc owe ego.
- To wszystko?
- Masz świetny głos.
- I?
- Dobrze wyglądasz w blondzie.

Muzyk zaśmiał się, jednak po chwili uniósł jedną brew i spojrzał na niego wyczekująco.

- No to pocałujesz mnie czy nie? - spytał, gdy nie doczekał się kolejnych komplementów.
- C-co? - wyjąkał Baekhyun, a książka wypadła mu z ręki.
W odpowiedzi chłopak na trawie wzruszył beztrosko ramionami.
- Muszę zagrać jeszcze raz?
Zaczął grać ten sam utwór, a Baekhyun w tym czasie zmieszany rozglądał się po dziedzińcu, sprawdzając, czy aby ktoś nie widzi tego przedstawienia. Na zewnątrz zdążyło zebrać się więcej studentów, jednak nikt nie zwracał na nich uwagi. Z drugiej strony Byun Baekhyun nigdy nie przejmował się opinią innych.
Nie, ani trochę go nie obchodzili.
A jego głos był...
- Pieprzyć to - mruknął zrezygnowany i schylił się w stronę chłopaka na trawie.
„Are you gonna...”
Nie dał mu szansy zaśpiewać tego po raz kolejny, złączając ich usta w pocałunku. Postanowił nie zastanawiać się nad tym, co właśnie robił, płynąc z chwilą i ciesząc momentem. Niczym beztroski, natrętny muzyk. Przystojny, beztroski, natrętny muzyk, który potrafił całować, jak gdyby świat miał się skończyć.
Baekhyun miał wrażenie, że jego świat właśnie się skończył, gdy chłopak niechętnie i powoli się od niego odsunął. Ten sam szeroki uśmiech zdobił jego twarz, tym razem w akompaniamencie wesołych iskierek w oczach. Baekhyun był pewien, że takie same musiały pojawić się u niego.
- Przy okazji, jak masz na imię? - spytał muzyk zupełnie nie w porę, na co brunet wywrócił oczami.
- Baekhyun.
Gdy tylko się przedstawił, w jego głowie zapadła bezwzględna decyzja, by zmienić imię, nazwisko, adres zamieszkania i na wszelki wypadek również wyprowadzić się z kraju.
- Chanyeol. Miło cię było cał...
- Nie kończ - przerwał mu zażenowany i schował twarz w otwartej książce.
-  Jak sobie życzysz.
Baekhyun po tych słowach usłyszał, jak muzyk rozsunął zamek od futerału i schował w nim gitarę. Następnie do jego uszu dotarło szuranie, po którym poczuł czyjeś lekkie muśnięcie na włosach. Niepewnie podniósł głowę i zdezorientowany rozejrzał się po dziedzińcu, jednak nigdzie nie było śladu muzyka.
Próbował przekonać samego siebie, że to koniec przerwy między zajęciami, a nie zniknięcie Chanyeola nagle popsuło mu nastrój.
***

Głośna muzyka dotarła do jego uszu jeszcze zanim na dobre znalazł się przy sporej willi na  jednym z zamożnych osiedli miasta. Skrzywił się na hałas, w którego samo centrum zmuszony był wkroczyć i niechętnie ruszył do drzwi. Wszedł bez pukania, bowiem i tak nikt by go nie usłyszał, po czym rozejrzał się po panującym wewnątrz zgiełku. W holu co chwilę pojawiali się i znikali nowi ludzie, z których mało kogo był w stanie rozpoznać. Wszystkich ich jednak łączyła jedna wspólna cecha, a mianowicie podobne stężenie alkoholu we krwi. Westchnął ciężko, zastanawiając się, dlaczego właściwie miał brać udział w tym piekle.
- Baekhyun! - Czyjeś wołanie próbowało przedrzeć  się przez odgłos muzyki.
No tak, Luhan, przypomniał sobie, gdy tylko przyczyna pojawiła się na schodach.
Szatyn w kilku skokach znalazł się u jego boku i objął go ramieniem za szyję. Baekhyun wyczuł od niego wyraźną woń alkoholu, przez co dyskretnie się odsunął.
- Spóźniłeś się - wytknął mu, poprawiając na głowie opaskę z mysimi uszami.
W odpowiedzi wzruszył ramionami. Luhan chwycił go za rękę i poprowadził w stronę tylnego wyjścia, prowadzącego do ogrodu, gdzie skupiona była impreza.
- To podobno modne - wyjaśnił, choć w rzeczywistości chciał jedynie skrócić swój pobyt na przyjęciu.
Baekhyun często bywał w domu Luhana, jednak mimo to, początkowo nie poznał znajomego ogrodu, bowiem na idealnie przystrzyżonym trawniku rozłożono platformę do tańczenia oraz podwyższenie będące sceną. Pod ścianą budynku znajdował się bar z napojami zapewne we wszystkich kolorach tęczy. Rozglądając się po ogrodzie, doszedł do wniosku, że Luhan ma nie tylko za dużo pieniędzy, ale i zdecydowanie zbyt rozwinięte kontakty towarzyskie. Tłumy ludzi wypełniające całą przestrzeń onieśmielały go i sprawiały, że czuł się zupełnie nie na miejscu.
- Poczekaj tu - poinstruował go Luhan i krzyknął na kogoś przy scenie, po czym zniknął w tłumie tańczących ciał.
Baekhyun nawet nie zdążył otworzyć ust, by go zatrzymać i zmusić, by nie zostawiał go na pastwę losu w tym śmiertelnie niebezpiecznym otoczeniu. Przesunął się pod ścianę i starał wypatrzeć w tłumie znajome twarze oraz Luhana,  zdrajcę i inicjatora jego męki. Wieczorny mrok jednak skutecznie utrudniał mu to zadanie, a rozwieszone na drzewach lampki choinkowe w żaden sposób niczego nie ułatwiały.
W chwilach takich jak ta, zaczynał sobie zdawać sprawę z tego, jak wielkim był introwertykiem, aspołeczną kaleką i tchórzem. Żaden z niego bohater i nikt nigdy nie pokusiłby się napisać o nim książki.
Tego typu podsumowania zdecydowanie nie poprawiały jego samopoczucia.
Oderwał się od ściany budynku i bez większego namysłu ruszył w stronę baru. Bez pytania czy kontaktu wzrokowego z kelnerką, chwycił szklankę z nieznanym mu białym napojem i wypił ją jednym haustem. Ostry, palący trunek podrażnił jego gardło, jednak starając się zachować kamienną twarz, odłożył pustą szklankę i chwycił następną, identyczną jak poprzednia. Byun Baekhyun nie należał do zawodowych imprezowiczów, a jego styczność z alkoholem oscylowała przy dolnej granicy, jednak nie miał nic przeciwko przyjemnemu ciepłu rodzącemu się w jego klatce piersiowej.
- Baekhyun! Zwolnij trochę, co? - Usłyszał zaaferowany głos Luhana i w tym samym momencie poczuł jego dłoń na ramieniu.
Nie miał pojęcia, kiedy blondyn znalazł się u jego boku. Posłał mu uspokajający uśmiech, dając do zrozumienia, że całkowicie panuje nad sytuacją. Luhan pokiwał głową i otaksował go ostrożnym spojrzeniem, jak gdyby nie do końca przekonany.
- Mam coś dla ciebie! - powiedział rozentuzjazmowany i bez pytania założył mu na głowę opaskę podobną do własnej, jednak z tą różnicą,  że nie były to uszy mysie a kocie.
Baekhyun uniósł wzrok, jednak nie był w stanie zobaczyć nowego dodatku, jakkolwiek jego bujna wyobraźnia podpowiadała mu, że wygląda zupełnie idiotycznie.
- Czy to konieczne? - spytał błagalnie.
W odpowiedzi blondyn pokiwał głową.
- To ci pomoże wpasować się w tematykę imprezy - wyznał i machnął ręką na scenę, gdzie dopiero teraz Baekhyun dostrzegł mnóstwo podobnych opasek.
W chwilach takich jak ta bardzo poważne zastanawiał się, dlaczego przyjaźnił się z Luhanem.
- Będzie świetnie - zapewnił go blondyn i poklepał po plecach. - Poczekaj na koncert. On rządzi, zobaczysz! Teraz, Baekhyunnie, baw się dobrze, muszę iść po lód!
Z tymi słowami ponownie go zostawił zanim zdążył zareagować.
- Jaki on? - spytał bardziej siebie niż kogokolwiek innego, po czym westchnął zrezygnowany.
W akcie rozpaczy wypił kolejnego drinka.
Ponownie jak poprzednio wypił napój za jednym razem i gdy wyciągnął rękę po następny, jego uszu dobiegł znajomy chichot, który zatrzymał go w miejscu. Trochę nieprzytomnie rozejrzał się dookoła, przy okazji zastanawiając się, czy wcześniej też wszystko tak wirowało czy może jednak coś przegapił.
- Oh.
„Oh” podsumowywało wszystkie doznania, jakich doświadczył w krótkim przedziale kilku sekund. Świat kręcił się wokół niego i co jakiś czas tracił ostrość, by po chwili ponownie nabrać wyraźnego konturu. Ludzie, scena, drzewa znikali i pojawiali mu się przed oczami, sprawiając, że zaczynał czuć się jakby właśnie skakał na bungee. To jednak nie skutki alkoholowe, a stojąca przed nim postać wywarła na nim największe wrażenie. W odróżnieniu od całego otoczenia, osoba ta pozostawała w jego oczach wyraźna i dokładna, przez co zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem sobie jej nie wyobraził. Czy to możliwe, że po tylu miesiącach byłby w stanie tak precyzyjne odtworzyć tę wiecznie uśmiechniętą twarz?
Może naprawdę nie doceniał działania alkoholu?
Nie myśląc długo, wypił kolejną szklankę ostrego napoju, zanim majak jego wyobraźni zdążył go powstrzymać ze stanowczym okrzykiem sprzeciwu.
Tym razem już się nie skrzywił, a jedynie skupił na palącym gorącu wypełniającym jego pierś. Nie wiedział, dlaczego, ale zmartwiona twarz chłopaka przed nim wydała mu się niezwykle zabawna.  Cóż, była komiczna!
- Nie wiesz, co znaczy umiar, prawda Baekhyun? - spytał go na wpół drwiąco na wpół z troską.
Pamiętał jego imię? Uśmiechnął się do niego szeroko, zapewne szczęśliwszy stokrotnie silniej niż w rzeczywistości powinien być.
- Wyznaję zasadę „wszystko albo nic” - odparł zapewne trochę niewyraźnie.
- To ryzykowna zasada.
Baekhyun wywrócił oczami na tę uwagę.
- Kim jesteś? Moim sumieniem? - mruknął znudzony, starając się zachować powagę. - W pierwszej kolejności co ty tu w ogóle robisz, Chanyeol? - spytał, akcentując imię chłopaka, które na dobre zakorzeniło się w jego pamięci.
Przez chwilę nie odpowiadał, jak gdyby zaskoczony, że Baekhyun zwrócił się do niego po imieniu. Fakt ten mógł być dziwny, jednak ich pierwsze i jedyne spotkanie także nie należało do normalnych, co równoważyło sytuację.
- Gram - odparł krótko, wskazując niedbale na scenę. - W między czasie spełniam się w roli twojego sumienia. - Posłał mu jeden ze swoich zadziornych uśmiechów.
W odpowiedzi Baekhyun prychnął teatralnie i lekko się zatoczył, jednak dłoń Chanyeola na jego łokciu przywróciła mu równowagę. Przez chwilę nieprzytomnie wpatrywał się w uścisk, który mimo odzyskanego pionu, nie ustępował.
- Kto powiedział, że się sprawdzasz?
- Uratowałem cię - odparł i wyszczerzył się do niego, przez co Baekhyun po raz kolejny musiał zapanować nad niekontrolowanym i irracjonalnym chichotem.
- Przed czym? - spytał, przekrzywiając lekko głowę.
Chanyeol spojrzał na niego wymownie, jak gdyby pytanie wcale nie wymagało odpowiedzi.
- Przed upadkiem, przed samym sobą i alkoholowym przedobrzeniem - wymienił beztrosko i zabrał z dłoni Baekhyuna pustą szklankę. Powąchał ostrożnie trunek i skrzywił się na ostrą woń. - Choć mogłem się trochę spóźnić.
Baekhyun wyszarpnął rękę z jego uścisku i zatoczył się do tyłu, gdzie szczęśliwie opadł na ścianę.
- Nie chciałem być ratowany. Doskonale sobie radzę jak na wszystkich innych imprezach. - Uniósł dumnie głowę, jednak fakt, że Chanyeol zupełnie górował nad nim wzrostem, trochę godził w jego ego. - To dla mnie codzienność. Takie napoje piję do śniadania - prychnął, wskazując na bar.
Baekhyun nie miał pojęcia, dlaczego chłopak przed nim nagle przechylił głowę i wybuchnął głośnym śmiechem. Spojrzał na niego ostrożnie, zastanawiając się, czy aby nie dostał jakiegoś ataku.
- Widzę - odparł, gdy udało mu się uspokoić. Baekhyun miał wrażenie, że dostrzegł na jego twarzy cień politowania. -  Tak po prostu chwiejesz się w rytm muzyki i z natury jesteś niezdrowo blady?
- Tak! - odparł pewnie, a raczej tak chciał zabrzmieć, jednak w rzeczywistości wydał z siebie słaby pisk, bowiem kręcący się dookoła świat w końcu dopadł także jego. 
Baekhyun może nie był w tym momencie do końca świadomy, jednak pamiętał jeszcze, że w takich chwilach powinien upaść. Dlatego też fakt, że stracił grunt pod nogami i poczuł się niezwykle lekko trochę go zdezorientował. Miał również wrażenie, że patrzy na świat z innej, jak gdyby wyższej perspektywy. Może latał?
- Latam? - powtórzył na głos i rozejrzał się lekko, przez co jego nos zetknął się z nosem Chanyeola.
Odsunął się tyle ile mógł przerażony nagłą bliskością twarzy chłopaka i w tym samym momencie zdał sobie sprawę, że znajduje się u niego na rękach.
- Co ty wyprawiasz? Postaw mnie! - zażądał, jednak i tym razem jego głos nie zabrzmiał ostro, a wyjątkowo płaczliwie.
Nie wyglądało na to, by Chanyeol choć rozważył spełnienie jego prośby, bowiem w odpowiedzi ruszył w stronę tylnego wejścia do domu Luhana.
- Muszę w końcu uratować cię raz a dobrze - odparł, gdy znaleźli się w głośnym salonie, gdzie grupka dziewczyn i chłopaków grała w rozbieranego pokera.
Baekhyun uparcie żądał, by zostawił go w spokoju, od czasu do czasu wyzywając go od drani i natrętów, jednak Chanyeol jedynie uśmiechał się złośliwie pod nosem i kontynuował swoją drogę przez kolejne pomieszczenia. Wyglądało na to, że nie był zbytnio zorientowany w rozkładzie pokoi, bowiem ostrożnie zaglądał do wszystkich miejsc, jak gdyby czegoś szukając. Wspinał się po schodach z zadziwiającą zwinnością, zważywszy na niesiony ciężar, a na jego twarzy nie było widać śladu zmęczenia. Po kilku kolejnych próbach, w końcu otworzył jeden z zaciemnionych pokoi w głębi holu i wszedł do środka.
- Jeśli zamierzasz wykorzystać to, że jestem pijany to wiedz, że... Au! - Baekhyun przerwał w pół zdania, gdy chłopak nagle go upuścił.
Wylądował na miękkim materacu łóżka. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak przez panujący w nim mrok, przez moment miał problem z rozpoznaniem pokoju. Budzik w kształcie Myszki Miki stojący przy łóżku wskazywał  na sypialnię Luhana.
- ...to wiedz, że ci się to nie uda! - dokończył i usiadł na łóżku.
Chanyeol stał tyłem do okna i w oczach Baekhyuna pozostawał jedynie ciemnym, niewyraźnym kształtem. Nie był w stanie zobaczyć jego twarzy, jednak krótki chichot dał mu do zrozumienia, że jak zwykle pozostawał w dobrym humorze.
- Możesz być przystojnym muzykiem, twój urok na mnie nie działa - dodał po chwili, co jedynie spotęgowało rozbawienie Chanyeola.
Chłopak pod oknem zbliżył się do łóżka i usiadł na jego skraju. Baekhyun w tym samym czasie podwinął nogi pod klatkę piersiową, niezadowolony z zaistniałej bliskości. Teraz Chanyeol pozostawał stosunkowo wyraźny, bowiem padało na niego światło księżyca i lampek zawieszonych na drzewach.
- Jednak przyznajesz, że mam urok? - spytał niezwykle zadowolony z wyciągniętych wniosków.
Jego oczy nabrały blasku i Baekhyun nie mógł oprzeć się wrażeniu, że było w nim coś kociego. Ta myśl przypomniała mu o nieszczęsnej opasce, którą cały czas miał na głowie, i przez którą zapewne poczułby się teraz niezwykle zażenowany. Alkoholowy amok utrzymywał go jednak obojętnym na tego typu detale.
- Jeśli potrzebujesz nakarmić swoje ego, idź w końcu zagrać ten koncert  - mruknął Baekhyun, po czym ziewnął przeciągle.
Po omacku znalazł dłonią poduszkę, a następnie ułożył się na niej z nogami podwiniętymi pod brodę. Zamknął oczy, pierwszy raz doceniając sytuację w jakiej się znalazł, bowiem, gdy tylko położył głowę na poduszce, poczuł, jak bardzo był senny. Przez zmęczenie prawie zapomniał o Chanyeolu i podejrzeniach, jakoby ten chciał go wykorzystać.
Usłyszał, jak chłopak przesunął się na łóżku i zanim zdążył otworzyć oczy, poczuł jego dłoń na swoich włosach. Wiedział, że powinien jakoś zareagować powinien kazać mu przestać, jednak uznał, że dotyk był niezwykle kojący i w gruncie rzeczy nie miał nic przeciwko. Ostatecznie westchnął i mimowolnie wydał z siebie zadowolony pomruk.
- Po co mam grać, skoro moja widownia właśnie zasypia? - Usłyszał ciche pytanie, którego treść dotarła do niego w zwolnionym tempie.
Chanyeol, nie przestając gładzić go po włosach zaczął nucić tę samą piosenkę, którą klika miesięcy temu grał na dziedzińcu uczelni Baekhyuna. Brunet rozpoznał utwór, który tak samo jak imię Chanyeola, uśmiech Chanyeola, oczy Chanyeola i wszystko, co związane z Chanyeolem pozostało trwale wpisane w jego pamięci. Słuchał w ciszy jego łagodnego głosu, powoli zapadając w sen. Miękkie palce muzyka błądziły po jego twarzy, po policzkach, czubku nosa, zatrzymując się co chwilę na ustach. Baekhyun zdał sobie sprawę, że w istocie pragnie tego dotyku, jak i samej obecności Chanyeola. Postanowił nie myśleć o tym w alkoholowym amoku, decydując się rozważyć to przy porannym kacu moralnym, a tymczasem pozwolił sobie cieszyć się chwilą.
- Chanyeol? - mruknął niewyraźnie, lekko uchylając powieki, by zobaczyć rozmazany obraz chłopaka.
Nucenie ustało, a w pokoju zapadła chwilowa cisza. Dłoń Chanyeola zamarła na ustach Baekhyuna.
- Tak? - spytał cicho, nachylając się nad śpiącym chłopakiem.
Cisza.
- To pocałujesz mnie czy nie? - powiedział w końcu brunet, ośmielając się spojrzeć w lśniące oczy nad sobą.
Chichot Chanyeola nie był reakcją, której oczekiwał i już zażenowany miał powiedzieć, żeby zapomniał o jego pytaniu, gdy dłoń chłopaka odsunęła się zastąpiona przez jego usta. Baekhyun czuł, że Chanyeol nawet w takim momencie się uśmiechał. Nie myśląc długo, objął go za szyję, zmuszając, by zbliżył się jeszcze bardziej. Dłonie Chanyeola  ponownie znalazły się w jego włosach, gdzie mimowolnie zaczęły błądzić między kosmykami. Baekhyun mruknął zadowolony, nie przerywając subtelnego pocałunku, i starając się dokładnie zapamiętać miękki dotyk ust chłopaka.
To Chanyeol odsunął się pierwszy pozostawiając go z bolesnym uczuciem tęsknoty. Widząc jego zrozpaczoną minę, chłopak uśmiechnął się przepraszająco i pogładził go po policzku.
- Powinieneś już spać - wyszeptał po chwili, prostując się na łóżku.
Baekhyun w odpowiedzi prychnął drwiąco.
- Co? Teraz postanowiłeś uratować mnie przed samym sobą?
Chanyeol zaśmiał się cicho na tę uwagę.
- Nie - odparł pewnie. - Tego nie potrafię, a może raczej nie chcę. Po prostu powinieneś już spać.
Baekhyun niechętnie ułożył się w swojej poprzedniej pozycji, jednak długo nie mógł zmusić się do zamknięcia oczu, bowiem nie chciał tracić obrazu Chanyeola. Dopiero po chwili, gdy ręka chłopaka zaczęła kojąco błądzić po jego włosach, zaczął na nowo ulegać zmęczeniu.  
Zasnął z życzeniem zobaczenia go ponownie.
***

Baekhuyn powoli i cierpliwie policzył do dziesięciu, nerwowo stukając w blat stolika, by choć trochę rozładować nerwy. Okazało się jednak, że dziesięć sekund nie wystarczyło. Policzył ponownie. Nic z tego.
Ostatni raz.
- Kai! - krzyknął zniecierpliwiony, na co chłopak obok skrzywił się boleśnie.
Zawołany odłożył szklankę z wodą, którą powoli i mozolnie sączył przez ostatnie trzydzieści sekund, po czym posłał Baekhyunowi mordercze spojrzenie, które doskonale współgrało z sinymi cieniami pod jego oczami.
- Litości - jęknął i schował twarz w dłoniach.
- Powiedz mi - nalegał uparcie, nie zważając na opłakany stan przyjaciela, który wcale nie różnił się od jego własnego.
Starał się ignorować pulsujący ból głowy i pieczące gardło, bowiem tego konkretnego poranka miał ważniejsze priorytety niż kac. Czuł się chory i pokaleczony, jednak nie miało to nic wspólnego z jego stanem fizycznym.
- Czego ty ode mnie chcesz? - mruknął, kładąc się na oparciu fotela. - Daj mi umrzeć.
- Powiedz mi, Kai! - krzyknął w jeszcze większym akcie desperacji, na co jego przyjaciel ponownie się skrzywił.
- Ciszej, hyung albo w ogóle się zamknij - zażądał i posłał mu kolejne ze swoich morderczych spojrzeń, które i tym razem zupełnie zignorował. - Co mam ci powiedzieć?
Kai odwrócił głowę w stronę Baekhyuna i po raz pierwszy okazał mu cień uwagi, o który tak uparcie walczył od dłuższego czasu, od kiedy obudził się w sypialni Luhana. Z okropnym bólem głowy.
Zupełnie sam.
- Luhan powiedział, że go znasz. Powiedz mi, kim on jest? - powtórzył po raz setny tego dnia.
Kai zmrużył oczy, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie miał pojęcia, o kim mowa, na co Baekhyun wywrócił oczami. Wziął głęboki oddech z postanowieniem rozpoczęcia od nowa.
- Chanyeol. Grał na wczorajszej imprezie. Wysoki, szatyn, z gitarą, wiecznie uśmiechnięty, trochę irytujący, cholernie natrętny, ale jak chce to...
- Park Chanyeol? - Kai przerwał mu, lekko unosząc głowę z kredensu. - Chodzi ci o Park Chanyeola?
Pokiwał powoli głową, choć nie miał pojęcia, czy mówią o tym samym człowieku. Prawdopodobieństwo jednakże było duże.
- Właściwie dlaczego o niego pytasz? - zadał kolejne błyskotliwe pytanie, mierząc go podejrzliwie.
Baekhyun otworzył usta, by po chwili je zamknąć, bowiem coś co jeszcze przed momentem wydawało mu się proste i oczywiste nagle przestało takie być. Obudził się z myślą, że musi zobaczyć Chanyeola, że musi go znaleźć, jednak tak naprawdę nawet przez moment nie pomyślał, dlaczego.
Cóż, wczoraj wypił sporo. Miał prawo do kilku uchybień!
Wiedział jedno - musi go znaleźć!
- Park Chanyeol jest mi coś winien - wyjaśnił powierzchownie, co nie usatysfakcjonowało Jongina, a jedynie zwiększyło jego ciekawość.
- Co takiego Chanyeol może ci być winien? To lekkoduch, ale nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zaciągnął jakiś dług.
Baekhyun przetarł twarz dłonią. Wiedział, że Kai nie był najlepszym źródłem informacji, jak tylko Luhan go do niego wysłał. Wiedział, że będzie pytał. Wiedział, że ten chłopak zawsze musi dostać odpowiedzi. Wiedział to.
Jednak tego konkretnego ranka był wyjątkowo zdesperowany.
Desperacja popycha ludzi do wszelakich środków. Byun Baekhyun zdecydował postawić na prawdę.
- Park Chanyeol skradł mój spokój ducha kilka miesięcy temu. Chcę go odzyskać i raz na zawsze zapomnieć o tym człowieku. Moje życie potrzebuje ładu! - wyznał zrozpaczony, w duchu zastanawiając się, czy faktycznie postawił na absolutną prawdę.
Cóż, każdą prawdę można trochę udoskonalić.
Byun Baekhyun swoją zmienił nie do poznania.
- Skradł twój spokój - powtórzył za nim powoli, jak gdyby poważnie zastanawiając się nad sensem tych słów lub nie mogąc owego znaleźć. - Co chcesz przez to powiedzieć? - Tak, jednak to drugie.
Baekhyun ponownie schował twarz w dłoniach.
- Kai, czy ty w ogóle wiesz, gdzie on jest czy tracę swój czas? - spytał, gdy jego wewnętrzny wskaźnik cierpliwości wskazał optimum.
Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, jak gdyby obudził się z jakiegoś transu. Zmarszczył brwi i rozejrzał się po kompletnie zdemolowanym salonie.
- A nie ma go tutaj? - odpowiedział pytaniem, drapiąc się po głowie. - Widziałem go jakieś pół godziny temu.
Baekhyun głośno wciągnął powietrze, próbując nad sobą zapanować.
- Gdzie? - zdołał wykrztusić, uśmiechając się do Jongina w sposób wyraźnie przesłodzony.
Kai omiótł wzrokiem salon i ponownie skierował go na Baekhyuna.
- Tu przy balkonie - wskazał na drugi koniec pomieszczenia, gdzie znajdowało się tylne wyjście. - Idź do Luhana, on na pewno wie.
Ostatnie zdanie bruneta skwitował żałosnym jękiem i bez słowa wstał ze swojego miejsca z denerwującym uczuciem zmarnowanego czasu.

***

Baekhyun wzdrygał się i syczał za każdym razem, gdy na drodze pojawiał się samochód z niewiarygodnie głośnym silnikiem. Schował się wgłąb przystanku i założył na głowę kaptur z naiwną nadzieją, że to uchroni go przed przeraźliwie hałaśliwą, osiedlową drogą, gdzie - podobno - obowiązywało ograniczenie do dwudziestu kilometrów na godzinę. Tego poranka wszystko wydawało mu się przejaskrawione i czuł, jak gdyby cały świat zmówił się przeciwko niemu. Bolała go jawna niesprawiedliwość rządząca tym światem i kompletnie nie rozumiał, dlaczego to właśnie on padł jej ofiarą.
Zupełnie wykluczał wyjaśnienie, jakoby wczoraj przesadził z alkoholem. Nie było mowy o żadnej przesadzie, a nawet lekkim wstawieniu. Wypieranie się wczorajszych zdarzeń przychodziło mu o tyle łatwiej, że niewiele pamiętał. Z drugiej strony, wcale nie chciał pamiętać, bowiem intuicyjnie wyczuwał, że mogło to nieść za sobą upokarzające i żenujące wspomnienia. A życie Byuna Baekhyuna samo w sobie pozostawało wystarczająco żenujące.
 Westchnął ciężko po wyciągnięciu ponurych wniosków ze swojej egzystencji, po czym zniecierpliwiony wyjrzał na szosę, gdzie jak na złość, nie dostrzegł żadnego, nadjeżdżającego środka lokomocji publicznej. Zaznaczył sobie w pamięci, by przy najbliższej okazji wytknąć Luhanowi, że mieszka na zapomnianej przez Boga prowincji bez podstawowych wynalazków cywilizacji z opłakaną infrastrukturą.
W momencie, gdy poprawiał sobie samopoczucie narzekaniem nad warunkami mieszkaniowymi przyjaciela, gdzieś w kieszeni jego bluzy rozległ się głośny, dziewczęcy śpiew "Oh Oh Oh o ppa reul saranghae". Chcąc jak najszybciej pozbyć się jakiegokolwiek niepotrzebnego hałasu, odebrał, nie spoglądając na wyświetlacz.
- Tak?
- Baekhyun?
Mimowolnie wywrócił oczami, bowiem kogo innego Luhan spodziewał się usłyszeć, dzwoniąc pod jego numer?
- Tak? - powtórzył cierpliwie, będąc w stanie zrozumieć dzisiejszą niedyspozycję przyjaciela.
- Spotkałem go - powiedział trochę żywszym głosem. - Widziałem Chanyeola w kuchni niedługo po tym, jak wyszedłeś.
Baekhyun zdziwiony milczał przez chwilę, nie wiedząc co zrobić w zaistniałej sytuacji. Z jednej strony zatliło się w nim światełko nadziei, z drugiej zaś z całych sił kategorycznie wybijał sobie z głowy pomysły zawrócenia do domu Luhana.
- Pytał o ciebie - kontynuował po chwili.
Te słowa zaskoczyły go jeszcze bardziej, sam nie rozumiejąc dlaczego poczuł się mile połechtany wiadomością, że Chanyeol o niego pytał.
Pamiętał o nim.
- Słuchaj, Luhan, czy nie mógłbyś mu...
- Też już poszedł, gdy dowiedział się, że cię nie ma - odparł chłopak po drugiej stronie, przerywając jego pytanie i tym samym gasząc jego nagły zapał. W myślach zrobił krok do tyłu, wycofując się ze wszystkiego, do czego dzisiaj dążył. - Ale jeśli chcesz to mogę do niego...
- Nie, Luhan. - Tym razem to on wszedł mu w słowo, próbując przekonać samego siebie, że w istocie przestało mu zależeć. - Już nie trzeba, naprawdę. Mimo wszystko, dzięki.
- Jak chcesz - odparł trochę nie rozumiejąc, jednak przystając na zmianę Baekhyuna. - Widzimy się jutro!
- Do zobaczenia - pożegnał się i z rezygnacją przerwał połączenie.
Zamknął oczy i oparł głowę o ścianę, próbując przekonać siebie, że podjął dobrą decyzję. Mimo usilnych starań gdzieś w głębi pozostawało poczucie żalu. Podszedł bliżej drogi, by znów spojrzeć na horyzont.
- Gdzie ten cholerny autobus, który zabierze mnie w końcu do rzeczywistości - mruknął, opierając się o słupek przy przystanku.
Zniecierpliwiony zaczął obliczać w głowie, jak daleko było od domu Luhana do centrum i po chwili gotów był ruszyć na piechotę, przeklinając odludzie samolubnych bogaczy i ich drogie samochody. Ruszył na przód, zgarbiony, z dłońmi w kieszeniach bluzy, ale za to z wielką determinacją. Tak bardzo chciał już wrócić do siebie. Znaleźć się w swoim klaustrofobicznie małym pokoju, gdzie w ciszy mógłby odpocząć i odciąć się od całego świata, pieczętując za sobą drogę ulubioną lekturą. Miał tę umiejętność przenikania i adaptowania się ze światami przedstawionymi w książkach i, jak bardzo nie byłby on odrealniony, Byun Baekhyun w nim właśnie czuł się bezpieczny. Paradoksalnie bardziej niż na spokojnej, osiedlowej uliczce.
Podskoczył w miejscu, wystraszony przez dzwonek rowerowy, który rozległ się tuż przy nim. Przekręcił głowę i wyjrzał sponad rąbka kaptura, by móc zmierzyć morderczym wzrokiem kolejne źródło hałasu, jednak jego spojrzenie mimowolnie złagodniało na widok zupełnie niegroźnej twarzy Chanyeola.
- Witaj, słońce - zaśpiewał wesoło, jadąc wolno u boku Baekhyuna.
Powstrzymał się od przewrócenia oczami, decydując się na milczenie i ignorowanie osoby, której jeszcze przed chwilą tak uparcie szukał, nie mogąc sobie przypomnieć, dlaczego właściwie to robił. Starał się nie patrzeć na Chanyeola, tym samym przyspieszając kroku, choć doskonale wiedział, że zupełnie bez sensu było ścigać się z rowerzystą.
- Nie jesteś w nastroju, co? - odezwał się ponownie, nie kryjąc rozbawienia. - To akurat zupełnie mnie nie dziwi, panie "wyznaję-zasadę-wszystko-albo-nic" - dodał z przekąsem, na co Baekhyun ugryzł się w język, by powstrzymać się przed komentarzem.
Miał nadzieję, że milcząc, szybko go znudzi, jednak Chanyeol zamiast odjechać i spełnić jego prośbę, zaczął wesoło pogwizdywać, boleśnie przeszywając uszy Baekhyuna. Zacisnął pięści, dochodząc do wniosku, że dzisiaj jest zbyt słaby, by rzucać się komuś do gardła. Tym bardziej, gdy jego przeciwnik górował nad nim wzrostem i do tego miał dwa dodatkowe koła. 
- Bardziej dziwi mnie, że tak szybko się pozbierałeś - powiedział po chwili Chanyeol. - Nie zdążyłem do ciebie wrócić.
Te słowa zmusiły Baekhyuna, by na moment spuścił gardę obojętności, bowiem trafiły w sedno jego złego samopoczucia. Te same słowa wystarczyły również, by zmienić jego punkt widzenia.
- Wrócić? - powtórzył zdziwiony.
- Tak - potwierdził, zatrzymując rower tuż obok niego. Baekhyun również się zatrzymał, obserwując Chanyeola, który zaczął grzebać w swoim plecaku. - Jest - zawołał po chwili zadowolony. - To dla ciebie na poprawę samopoczucia. Myślę, że pomoże.
Wyjął z plecaka niewielki przedmiot i podał go Baekhyunowi na wyciągniętej dłoni. Brunet przez chwilę przyglądał mu się ostrożnie, niepewny, czy aby na pewno powinien to przyjąć. Chanyeol wzruszył ramionami, utrzymując niewinny wyraz twarzy, na co Baekhyun przekrzywił głowę.
- No dalej - mruknął zniecierpliwiony - Nikt nigdy nie umarł od czekolady. Tak myślę..
Ostatecznie wziął od niego podarek, którym okazała się czekoladowa panda z sercem. Dłuższą chwilą wpatrywał się w nią, mając nadzieję, że jego twarzy nie zdobił rumieniec. Niespiesznie uniósł wzrok, by spojrzeć na zadowolonego z siebie Chanyeola, po czym uniósł jedną brew.
- To najbardziej ckliwy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem - wyznał, uśmiechając się przy tym sardonicznie.
W odpowiedzi Chanyeol zaśmiał się głośno.
- W takim razie do ciebie pasuje - odparł bez sarkazmu, sprawiając, że Baekhyun poczuł się jeszcze bardziej idiotycznie.
By wyładować kumulującą się w nim irytację, bez skrupułów agresywnie ułamał pandzie głowę, po czym wręczył ją lekko zdziwionemu Chanyeolowi. Przyjął ją bez słowa, a następnie odwinął papier i włożył słodki kawałek do ust.
- Widzisz? Nie jest zatrute - powiedział, wskazując na swój żywy przykład.
W ostateczności Baekhyun zjadł drugą część, dochodząc do wniosku, że w istocie nie była taka zła.
- Chodź, podwiozę cię  - zaoferował Chanyeol, skinąwszy na niego głową. - Mimo mojego lekarstwa, wciąż źle wyglądasz - wyznał szczerze.
Początkowo miał natychmiast odmówić, zapewniając, że czuje się świetnie, jednak po chwili doszedł do wniosku, że tak naprawdę wcale nie chce mu odmawiać. Były ku temu co najmniej dwa powody. Po pierwsze, w istocie czuł się okropnie i możliwość jak najszybszego znalezienia się w domu była kuszącą opcją, po drugie, może nawet ważniejsze, nie chciał się z nim żegnać. Przy całej swojej irracjonalnej awersji, Byun Baekhyun lubił towarzystwo Chanyeola. Mógł walczyć z samym sobą, mógł zaprzeczać, ale w głębi wiedział, że próbuje jedynie okłamać samego siebie. Nieśmiało gotów był przypuszczać, że Park Chanyeol nie tylko skradł jego wewnętrzny spokój, a nawet coś więcej.
- Niech będzie - mruknął zrezygnowany, po czym z westchnieniem pokiwał głową.
Chanyeol wydawał się niezwykle uszczęśliwiony takim obrotem sprawy i wskazał mu, by zajął miejsce na bagażniku. Baekhyun wspiął się na miejsce, po czym ostrożnie i niepewnie objął w pasie Chanyeola. Ostatecznie, gdy ten ruszył, musiał mocno się go uczepić, by nie spaść  i tak już pozostał.
Wskazał mu adres tylko przez chwilę zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł, jednak szybko wyzbył się jakichkolwiek wahań. Jechali wolno, prowadząc zajmującą rozmowę o niczym, a zarazem paradoksalnie po raz pierwszy tak naprawdę się poznając. W rzeczywistości Byun Baekhyun miał wrażenie, że znał Chanyeola od dawna, jak gdyby był znaczącą częścią jego życia.
 Możliwe również, że po prostu chciał, by tak właśnie było.
- To tutaj? - spytał dla pewności Chanyeol, gdy zatrzymali się przy jednej z nowych kamienic.
- Tak - potwierdził Baekhyun, schodząc z roweru. - Dokładnie tu. Dziękuję.
W odpowiedzi Chanyeol posłał mu uśmiech. Zapanowała cisza, bowiem ani Baekhyun ani tym bardziej on nie miał ochoty wypowiedzieć słów pożegnania. Wcześniejsza wizja spokojnego mieszkania i samotności przestała być dla niego tak atrakcyjna, jednak z drugiej strony wciąż czuł okropne skutki wczorajszej imprezy. Wiedział, że to słaby punkt, ale próbował nim zmusić się do rozstania.
- Pójdę już - powiedział w końcu Baekhyun ze słabym uśmiechem. - Potrzebuję więcej snu.
Chanyeol pokiwał ze współczuciem głową.
- Tak, potrzebujesz - przyznał mu rację. - Następnym razem chcę cię zobaczyć w lepszym stanie. Zgoda?
W sercu Baekhyuna zapaliło się światełko nadziei na myśl kolejnego spotkania. Czuł jak jego uśmiech rośnie, gdy obiecywał, że tak właśnie będzie.
- To do zobaczenia? - spytał dla pewności, przekrzywiając głowę.
- Tak. Do jutra - opowiedział mu, prostując kierownicę przy rowerze.
Baekhyun ostatecznie pomachał mu na pożegnanie i odwrócił w stronę drzwi wejściowych.
- Baekhyun? - Zatrzymał go w miejscu, łapiąc za rękę i zmuszając, by się odwrócił. - Wiem, co jeszcze może ci pomóc - dodał z tajemniczym uśmiechem.
Brunet zadarł głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy
- Pocałujesz mnie czy nie? - spytał Baekhyun zanim pomyślał czy zdążył ugryźć się w język.
Odwrócił wzrok zmieszany i zażenowany samym sobą, jednak Chanyeol położył dłoń pod jego brodą, zmuszając, by ponownie na niego spojrzał, a następnie go pocałował. Baekhyun odruchowo zamknął oczy i stanął na palcach, by móc odwzajemnić gest i jednocześnie zdając sobie sprawę, że zdążył za tym zatęsknić. Z podobną tęsknotą odsunął się od niego po kilku minutach, trwających jak gdyby kilka sekund.
- Rób to częściej - wypalił wciąż nie do końca przytomny, na co Chanyeol wybuchnął śmiechem.
- Jak sobie życzysz - odparł, całując go ponownie.
Byun Baekhyun doszedł do wniosku, że w rzeczywistości nie potrzebuje już więcej snu. 
***
To znowu ja.
Próba ograniczenia fluffu skończyła się fiaskiem. Uh, uh, uh. 
*dlaczego muszę być tak ckliwa.. T.T*
Poprawię się. Tak właśnie będzie. Trzymam za siebie kciuki. Niech poleje się krew! 
Żart. Wszyscy przeżyją. 
Tak myślę.... o.O

 W każdym razie, w końcu udało mi się to zakończyć, nawet nie tak jak planowałam, ale pozostańmy przy myśli, że się udało. Wstyd się przyznać, ile ten fanfic czekał na dokończenie...uh. Tak lepiej zostać przy słowach: udało się. 
 Do następnego razu! Muszę się zmobilizować i w końcu to napisać. 

Całuję i miłych wakacji <3

5 komentarzy:

  1. Hmmm... Uraczyłam cię już jednym bezsensownym i bardzo chaotycznym komentarzem na temat tego że cię uwielbiam, i za choinkę nie wiem co siedzi w twojej głowie. Nie widzę sensu się powtarzać. X) czasami chciałabym wiedzieć co brał Poe. Trzymałbym się od tego jak najdalej. O.O Co do fluff'u.. Lubię go, jestem chyba równie ckliwa co ty, więc pisz ile tylko zechcesz. :D Baekki~ <3 przez całe opowiadanie nie mogłam się nachwycić jego słodycza ^^ tobie też udanych wakacji, ja nie dziękuję, bo biorąc pod uwagę pogodę.. To naprawdę mi się przyda. ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne ^^
    Cudownie urocze
    I mimo, że rzygam tęczą to i tak bardzo mi się podoba.
    Masz wspaniałe pomysły na fabułę ^^
    Twój styl pisania jest na prawdę dobry i bardzo mi się podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne.Genialne.Urocze.
    Zachowanie Baeka mnie powaliło to było takie realistyczne (?) lol. Tak Go sobie wyobrażam. Do tego to mój bias z EXO <3 Naprawdę świetnie to napisałaś ^-^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jejku, kocham to opowiadanie, jest absolutnie N A J L E P S Z E! ♥ Uwielbiam Twój styl pisania, mówiłam to już kiedyś? I dzięki Tobie kompletnie pokochałam Thompson Square ;) Strasznie chciałabym kiedyś przeczytać kontynuację tego opowiadania, czuję straszny niedosyt, chcę więcej słodkości~

    OdpowiedzUsuń
  5. Bziu~ >.< Nie umiałam się powstrzymać od śmiechu gdy czytałam fragment o pijanym Baeku. To wszystko było takie urocze! Jak nie przepadam za tematyką hardy-party, to na prawdę czytałam to z wielką przyjemnością. Przepraszam, ale muszę ci wygarnąć! Niszczysz mój światopogląd! Wszystko czego się bałam czytać, bądź za czym nie przepadam, ty... TY KARZESZ MI TO KOCHAĆ! Co gorsza... Ja wcale się nie sprzeciwiam T^T... FanFic wspaniały, ale to chyba nie jest już niczym nowym... Jesteś wspaniała i jesteś mym Mistrzem... Ale o tym też pisałam. Ale zamulam. Non stop pisze to samo... Przepraszam ;_____; Więc... Dziękuję za to, że piszesz i rób to dalej <3 Hwaiting~ i Weny~!!

    TsukiKira

    OdpowiedzUsuń