czwartek, 18 lipca 2013

Wschód Słońca - epilog [HunHan]

GATUNEK: Romans
BOHATEROWIE: Lu Han, Oh Sehun
OSTRZEŻENIA: brak

Coś było z nim nie tak. Wszyscy, którzy znali go osobiście czy nawet jedynie ze sceny pozostawali zgodni, że Lu Han zachowywał się inaczej. Nikt nie ośmielił się powiedzieć tego na głos, nikt nie pytał, nie próbował dawać rad w obawie przed powrotem do świeżo przeżytego koszmaru. W duchu dziękowali, że wrócił, że miał siły do walki i chęć robienia tego, co zwykł kochać. Starali się przymykać oko na nerwowość, z jaką rozglądał się po publiczności na każdym koncercie, starali się nie zwracać uwagi na to, jak gwałtowanie reagował na każdy błysk flesza, starali się udawać, że w rzeczywistości wszystko wracało do normy. Nawet jeśli tak naprawdę Lu Han nigdy do nich nie wrócił, chcieli wierzyć, że z czasem odzyskają jego ducha, powoli poddając go licznym terapiom.
Nikt nie przypuszczał, że Lu Han wcale nie potrzebował terapii. Potrzebował zupełnie czegoś innego, ale tego nie mogli wiedzieć, bowiem chłopak nigdy nie zdradził im, co działo się z nim przez te miesiące nieobecności. Wszystkie piękne wspomnienia, które przywoływał w pamięci z bolesnym uściskiem w piersi pozostawił dla siebie, ukryte głęboko na dnie serca.
Milczeniem skomentował wszystkie pytania, którymi zaatakowano go po powrocie. Tak naprawdę od tamtego momentu Luhan odzywał się bardzo rzadko, jednak zapewniał wszystkich, że nic mu nie jest. Było w porządku, mógł dalej występować. Nie upadnie i nie załamie się ponownie.
To właśnie mu obiecał.
Sehun mógłby być z niego dumny, uznał. Ale czy był? Czy w ogóle miał o tym pojęcie?
Nie wiedział.
Z rozpaczą szukał go w tłumie, za każdym razem kończąc z poczuciem gorzkiego rozczarowania.To sprawiało, że coraz bardziej żałował podjętych decyzji i tego, jak przedwcześnie zakończył najpiękniejszy etap swojego życia. Żałował tak bardzo, że zaczynał odczuwać wstręt i nienawiść do Lu Hana. Miał wrażenie, że stał się ofiarą samego siebie, że zamyka sobie drogę ucieczki, będąc tym, kim jest.
Ale... nie mógł się poddać, nie mógł złamać obietnicy.
Nawet jeśli Sehun tak naprawdę wymazał go ze swojego życia i zupełnie nie obchodziły go dalsze losy kłamcy, któremu kiedyś zaufał.
Tego typu myśli sprawiały, że nienawidził się nawet bardziej.

***
-  Noona, co to takiego?
Kobieta zatrzymała się w drodze do wyjścia i spojrzała na niego przez ramię. Luhan wskazał na trzymaną w ręku  brązową kopertę, którą znalazł obok swojej torby. Wyraz jej twarzy wskazywał na to, że widziała ją pierwszy raz na oczy.
- Nie wiem, Luhan - odparła szczerze, wzruszając ramionami. - O niczym mnie nie informowano.
- Jest podpisana moim imieniem... - powiedział, oglądając kopertę. - Noona, czy ktoś był w garderobie, gdy byłem na scenie?
W odpowiedzi zdezorientowana dziewczyna ponownie wzruszyła ramionami, bowiem wiedziała dokładnie tyle, co on.
- Nie wiem, skarbie - wyznała bezradnie. - Najlepiej otwórz i sprawdź, co jest w środku.
Pokiwał głową i zabrał się za rozdzieranie zaklejonego papieru.
- Muszę już iść - dodała po chwili, po czym ruszyła do wyjścia. - Przyjadę po ciebie jutro o ósmej. Suho zabierze cię do apartamentu.
- Dobranoc, noona - powiedział zamyślony, całkowicie skupiony na tajemniczej kopercie.
Drzwi garderoby zamknęły się w momencie gdy skończył rozdzierać papier. Wyciągnął plik kartek,z których pierwsza była jego zdjęciem. Ktoś uchwycił moment z wczorajszego koncertu, gdy wykonywał jedną ze swoich wysokich nut. Zmarszczył brwi zdezorientowany, bowiem nie rozumiał, dlaczego ktoś miałby mu przysyłać coś takiego. Nie prosił nikogo o swoje zdjęcia, jednak po chwili przyszło mu do głowy, że mogą one stanowić czyjeś portfolio. Nikt wcześniej nie oferował mu swoich usług, a z drugiej strony on nie szukał fotografa.
Cóż, może faktycznie szukał jednego, ale z innych pobudek. Był również pewien, że ten konkretny fotograf nie szukał jego.
Czy na pewno?
- Niemożliwe - mruknął do siebie, choć w jego sercu zapaliło się światełko nadziei.
Odłożył zdjęcie na szafkę, by obejrzeć kolejne, tym razem nie przedstawiało jego, a czyjeś nogi w parze czerwonych trampek. Ktoś stał na chodniku, gdzie białą kredą nakreślony był adres pocztowy, a obok niego stał pusty kubek po bubble tea. Przyglądał się zdjęciu dłuższą chwilę, próbując rozczytać niewyraźne pismo, a przy tym czuł się coraz bardziej zagubiony. Zajrzał ponownie do koperty, jednak nic więcej tam nie znalazł.
Cz to żart? przypuszczał, tempo wpatrując się w czerwone trampki.
Czerwone trampki.
Luhan zamarł w miejscu ze zdjęciem przy twarzy, zdawszy sobie sprawę, jak znajomo wyglądały te buty. Jego własne trampki, w których pokonał najdłuższą trasę w swoim życiu, w których uciekł tamtego dnia z lotniska, w których poznał Jego. Owe buty były porzucone i zapomniane w mieszkaniu Sehuna, w każdym razie tam widział je ostatni raz. A teraz wszystko wskazywało na to, że buty znów wyruszyły w trasę na nogach innego właściciela.
Czy to możliwe?, pytał samego siebie, w momencie gdy jego serce zaczynało walić coraz mocniej. Czy Sehun naprawdę tu był? Czy to on zrobił to zdjęcie z koncertu?
Nie wiedział, czy może uwierzyć swoim przeczuciom, choć całym sobą niczego innego nie pragnął. W milczeniu uważnie oglądał fotografie ze wszystkich stron, jak gdyby w nadziei, że zaraz wyskoczy z nich sam Sehun i wszystko wyjaśni. Minuty mijały, a on nie doświadczył żadnego cudu, jednak można powiedzieć, że fotograf naprawdę do niego przemówił, bowiem na odwrocie zdjęcia znalazł krótką, ręcznie nakreśloną wiadomość.
"Pytaj o Suzy"
Luhan już dawno nie był tak zagubiony, a jedyne co mu w tamtym momencie pozostało to pobiec pod podany adres, z myślą, że tam odnajdzie zarówno samego siebie, jak i Sehuna. Nie myśląc długo, wybiegł z garderoby gotowy z miejsca udać się w tamto miejsce, ignorując późną godzinę, jak i fakt, że nie miał pojęcia, w którą stronę i jak tam dotrzeć. Jego zapał na moment ostudziło zderzenie z menedżerem, tuż za drzwiami pomieszczenia.
- Zwolnij trochę - zawołał wystraszony do Luhana, łapiąc go za ramiona, by odzyskał równowagę. - Wszystko w porządku? - dodał, przyglądając mu się z troską.
- Tak, przepraszam hyung - odparł, kiwając głową. Odsunął się pod ścianę i spojrzał zamyślony w stronę wyjścia, bowiem miał wrażenie, że jego duch pobiegł dalej. - Suho, czy wiesz, co to za adres? - spytał po chwili, wręczając chłopakowi zdjęcie.
Wziął je od niego i przyjrzał się napisowi, w skupieniu marszcząc brwi. Gdy skończył, spojrzał pytająco na Luhana, a następnie ponownie na zdjęcie, jak gdyby próbując wyciągnąć jakieś wnioski. Chłopak przekrzywił głowę, w zniecierpliwieniu czekając na odpowiedź.
- To adres miejskiego szpitala - wyjaśnił spokojnie, na co zmarszczył brwi. - Skąd masz to zdjęcie? I dlaczego chcesz...
- Hyung, proszę, nie pytaj - przerwał mu błagalnym tonem. - Sam jeszcze nie wiem - dodał szczerze.
Suho w odpowiedzi pokiwał kompromisowo głową, mając w pamięci, by nie zadawać chłopakowi za dużo pytań i nie naciskać na niego. Zadanie to nie było łatwe, bowiem jako jego menadżer miał ciągle na uwadze bezpieczeństwo i samopoczucie swojego idola.
- Czy... czy możesz mnie tam zabrać? - spytał niepewnie, próbując ułożyć  w głowie plan i jednocześnie próbując zrozumieć rzekomy plan Sehuna.
Suho zamrugał kilkakrotnie zdziwiony jego prośbą.
- Teraz? Już prawie północ - zaczął, spoglądając na wyświetlacz telefonu. - Czy to pilne? Wszystko z tobą w porządku, dobrze się....
- Tak, Suho, czuję się dobrze i nic mi nie jest - ponownie mu przerwał. - Po prostu... chcę coś sprawdzić.
Zapytać o Suzy, dodał w myślach, zastanawiając się, kim była tajemnicza, wspomniana kobieta. Nic, żaden sensowny powód nie przychodził mu do głowy.
- Słuchaj, Luhan, czy nie możemy tego przełożyć do jutra? - spytał ostrożnie Suho. - Jest już późno... Musisz odpocząć.
Czuł się sfrustrowany i przytłoczony wizją czekania i zapewne nie zmrużenia oka przez całą noc, jednak z drugiej strony, nie miał siły się z nim kłócić. Rozsądek podpowiadał mu, że to  w istocie nie była dogodna godzina na odwiedziny, a jego cel mógł już spać.
- Dobrze - zgodził się z ciężkim westchnieniem. - Ale zadzwoń do noony i powiedz, żeby jutro po mnie nie przyjeżdżała i odwołała wszystkie plany - poinstruował go, ruszając w stronę wyjścia. - Wracajmy do domu, hyung.
- Ale... odwołała....-  Suho zaczął się jąkać niezadowolony obrotem spraw.
Luhan odwrócił się w jego stronę i spojrzał na niego z zaciętym wyrazem twarzy.
- Zrób to, hyung - poprosił, a raczej zażądał, po czym znów ruszył przed siebie.
Suho pokiwał głową bardziej do siebie. Nie widział podobnej determinacji u Lu Hana od bardzo dawna, a widzieć ją po tak długim czasie znaczyło, że jednak znalazło się jeszcze coś na tym świecie, co miało dla niego znaczenie. Tak bardzo chciał wiedzieć, co ruszyło jego obumarłym sercem.

***
- Mam tu na ciebie zaczekać czy iść?  - spytał Suho, gdy zatrzymali się na parkingu pod miejskim szpitalem.
- Nie.
- Luhan, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - jęknął zirytowany, przyglądając się swojemu zamyślonemu towarzyszowi.
Nie, nie słuchał, bowiem w jego głowie panował mętlik. Zupełnie nie rozumiał, jakim cudem znalazł się pod szpitalem oraz jaki miało to związek z Sehunem. Nie wiedział, co miała przynieść ta wizyta, jednak desperacko trzymał się jedynej karty, jaką posiadał.
-Luhan? - Usłyszał zniecierpliwione wołanie Suho, na co powoli odwrócił wzrok od budynku, by spojrzeć na kierowcę.
- Pójdę sam - odparł stanowczo. - I nie czekaj na mnie, hyung. Poradzę sobie - dodał, w momencie, gdy chłopak otworzył usta, by zaprotestować. - Dzięki. Widzimy się później!
- Ale... - zaczął, jednak wzrok Luhana kazał mu przestać. - Dobrze, jak chcesz - powiedział z westchnieniem.
Luhan wysiadł z auta i ruszył w stronę głównego wejścia placówki, zupełnie nieprzygotowany i bez żadnego planu działania. Miał wrażenie, że jego nogi same ciągnęły go naprzód, w momencie, gdy reszta ciała pozostawała bezwładna.
Pchnął szklane drzwi i znalazł się w długim korytarzu przepełnionym ludźmi zarówno zdrowymi, jak i chorymi, a także równą im ilością lekarzy w białych kitlach. Miał wrażenie, że wtargnął do gniazda zorganizowanych owadów, z których każdy wypełniał swoje ściśle określone zadanie. Poruszali się szybko, często ignorując nawzajem, każdy ze świadomością wagi swoich spraw i obowiązków. To wrażenie dało mu do zrozumienia, jak bardzo sam nie pasował do struktury tego miejsca oraz z jak niedorzecznym powodem tu przychodził.
Ignorując rodzące się w nim wahania, podszedł do lady recepcji, która stała na środku korytarza niczym główne źródło informacji. Niepewnie przyglądnął się młodej kobiecie siedzącej po drugiej stronie,  która zajęta była zapisywaniem czegoś na kartce. Odchrząknął, jednocześnie próbując skonstruować swoje pytanie w sposób jak najbardziej rzetelny, choć ciężko przychodziło mu stworzyć logikę, gdy dysponował jedynie absurdem.
- W czym mogę pomóc? - zapytała kobieta, nie odrywając wzroku od kartki.
- Ja... - zaczął, jąkając się nerwowo. - Chciałem o coś zapytać.
Kobieta przerwała pisanie lekko zaintrygowana. Gdy jej wzrok padł na Luhana, otworzyła usta, a jej brwi wygięły się w łuki, zdradzając zaskoczenie.
- To ty - powiedziała, jak gdyby nie wierząc własnym oczom.
Po tych słowach doszedł do wniosku, że najprawdopodobniej była jego fanką. Pomimo upływu czasu, tak często zapominał, kim jest i z czym  się to wiązało. Nie przypuszczał, że ktoś może go rozpoznać, jednak miał nadzieję, że tym razem nie będzie musiał tego żałować, a może nawet ułatwi mu zadanie.
- Jesteś Luhan - powiedziała, gdy chłopak milczał.
Pokiwał głową, bo i nie miał pojęcia jak się zachować wobec wyznanej oczywistości.
- Czekałam na ciebie - dodała z tajemniczym uśmiechem, na co to tym razem on wytrzeszczył oczy w zdziwieniu. - Nie byłam do końca przekonana, że przyjdziesz, ale Sehun tak uparcie mnie o tym zapewniał.
Jego imię w ustach tej nieznajomej zdziwiło go jeszcze bardziej, a zarazem dało nadzieję i pozwoliło wierzyć, że trafił na dobrą drogę.
- Znasz Sehuna? Czy to ty jesteś Suzy? - spytało gorączkowo, nachylając się bliżej kobiety.
- Tak i nie - odparła, nie przestając się uśmiechać. - Mam na imię Shea i wiem, gdzie ją  znajdziesz. Sehun to szalony chłopak, ale ma dobre serce, dlatego zgodziłam mu się pomóc.
Przekrzywił głowę, próbując zrozumieć, w czym odnalazła szaleństwo i dobroć Sehuna, jednak dziewczyna nic więcej nie powiedziała, a jedynie utrzymywała tajemniczy uśmiech. Wstała z zajmowanego krzesła i obeszła ladę dookoła, by stanąć tuż przy Luhanie. Gdy siedziała, dostrzegł, że była osobą drobnej budowy, jednak nie przypuszczał, że aż tak będzie górował nad nią wzrostem. Dziewczyna zadarła głowę, by na niego spojrzeć.
- Chodźmy - ponagliła go i skierowała w stronę windy.
Bez słowa dotrzymywał jej kroku. Gdy znaleźli się wewnątrz, recepcjonistka wcisnęła numer na piąte piętro i oparła się o lustrzaną szybę, po czym zmierzyła chłopaka od góry do dołu, jak gdyby poddając go prywatnej ocenie. Luhan włożył ręce do kieszeni spodni, niepewny co powiedzieć, o co spytać, jak i tego co właśnie robił. Krótką podróż windą odbyli w niezręcznym milczeniu.
- Suzy to nasza ukochana pacjentka - zwróciła się do niego, gdy znaleźli się na odpowiednim piętrze. - ma pięć lat i choruje na mukowiscydozę.
Informacja zarówno zaskoczyła, jak i zmartwiła Luhana, bowiem nie tego się spodziewał. Wciąż nie był pewien, dlaczego Sehun wysłał go do tej chorej istoty, jednak w jego głowie powoli klarował się obraz sytuacji.
- To urocze dziecko - dodała recepcjonistka, gdy stanęli pod salą z numerem 5. - Choć nie jestem lekarką, spędzam z nią wiele czasu. Kilka dni temu wzięłam ją na spacer po parku koło szpitala i właśnie tam poznałam Sehuna. To było... wyjątkowe spotkanie.
W odpowiedzi Luhan zmarszczył brwi i przyglądnął jej się badawczo, bowiem dziwne myśli zaczęły krążyć po jego głowie i żadna z nich nie poprawiała mu nastroju. Nie odezwał się jednak i nie zapytał o nic, pozwalając kobiecie kontynuować.
- Bo widzisz, Suzy to piękna, urocza dziewczynka, ale nikt z nas nigdy nie widział, by choć raz się uśmiechnęła. Jest smutna i czegokolwiek bym nie robiła, ona pozostaje zamknięta w swoim kokonie nieszczęścia... czy teraz rozumiesz, dlaczego spotkanie z Sehunem było wyjątkowe?
Pokiwał głową, chcąc dać do zrozumienia, że się domyśla.
- Tamtego dnia pierwszy raz usłyszałam jej śmiech. To najcudowniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałam - wyznała rozmarzona. - Nie znam cię, ale Sehun tak bardzo nalegał byś ją poznał. Wierzę, że miał ku temu dobry powód.
Luhan zaczynał rozumieć, co chłopak chciał osiągnąć, jednak sam szczerze wątpił w jego szczytny plan. Nie dał tego po sobie poznać, wymuszając u siebie niewyraźny grymas, podobny do uśmiechu. Żałował, że nie stać go na nic lepszego.
- Chcesz ją poznać? - spytała, kładąc dłoń na klamce. - Śmiało - dodała zachęcająco, klepiąc go po plecach.
Po chwili głębokiego zastanowienia, pokiwał powoli głową i wszedł do środka. Kobieta pomachała mu z progu, jednak nie weszła za nim.  
Omiótł wzrokiem jasne, przytulne pomieszczenie, przypominające dziecięcy pokój z pastelowymi rysunkami na ścianach i kolorowymi firankami w oknie. Znajdowało się tam tylko jedno pojedyncze łóżko, które zajmowała siedząca, czarnowłosa dziewczynka o dużych, ciemnych oczach, które mierzyły go z zaciekawieniem i lekką obawą. Luhan musiał przyznać, że i w jego sercu zapanowały podobne uczucia, jednak starał się zatuszować irracjonalny strach niewyraźnym uśmiechem. Pomachał małej dziewczynce, po czym zrobił niepewny krok w jej stronę.
- Lulu? - spytała, zabawnie przekrzywiając głowę.
Zapytany zamarł w miejscu, będąc w szoku, że zwróciła się do niego po imieniu. Po tym imieniu. W międzyczasie dziewczynka uklęknęła na łóżku, by znaleźć się odrobinę wyżej.
- Ty musisz być tajemniczą Suzy - powiedział w końcu, na co przytaknęła.
- Sehunnie mówił, że do mnie przyjdziesz - dodała, nie okazując ani cienia strachu wobec nieznajomego chłopaka. - Sehunnie mówił, że jesteś zabawny.
Uniósł brwi, w duchu zupełnie nie zgadzając się z tą opinią, jednak nie mając serca sprzeciwić się wobec małej dziewczynki. Podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju pod bacznym spojrzeniem Suzy, która także wróciła w tym momencie do pozycji siedzącej.
- Ach tak? Co jeszcze Sehunnie o mnie mówił? - spytał ciekawy, opierając się o słupek łóżka.
- Mówił, że przypominasz jelonka Bambi - wyznała z typową dla dziecka szczerością, na co chłopak nie powstrzymał się od lekkiego prychnięcia.
Nie mógł uwierzyć, że tak go określił. Co za drań. W żaden sposób nie potrafił się z tym zgodzić.
- Sehunnie mówił prawdę - dodała, kiwając głową, jak gdyby przytakując samej sobie.
- Naprawdę? - spytał, nie dowierzając, jednak nie mógł sprzeczać się z tą uroczą, małą istotą. - Bambi nie jest zbyt zabawny - dodał po chwili.
W odpowiedzi pokiwała głową i ponownie uklęknęła na łóżku. Tym razem to on przekrzywił głowę, co najwyraźniej lekko rozbawiło dziewczynkę, bo kąciki jej ust zadrgały, jednak wciąż pozostawały niewzruszone.
- Wiem. Bambi był bardzo smutny, bo stracił swoją mamę - wyjaśniła poważnym tonem, jak gdyby szczerze współczuła animowanemu jelonkowi. - Ale Ty nie płacz, Lulu. - Po tych słowach mała istota nachyliła się nad nim i objęła go za szyję swoimi drobnymi ramionami.
Luhan znieruchomiał zupełnie zaskoczony jej gestem, jej słowami i tym, jak bardzo w tamtym momencie miał ochotę płakać. Odwzajemnił uścisk bardzo delikatnie i nieśmiało, próbując doprowadzić się do stabilnego stanu, jednocześnie nie mogąc uwierzyć, jak wielki wpływ miało na niego to dziecko.
- Nie będę, Suzy - obiecał zarówno jej jak i samemu sobie.
Dziewczynka odsunęła się od niego, po czym obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widział. Wyglądała jak mały aniołek, a on czuł, że ulega jej urokowi i irracjonalnie szybko oddaje jej swoje serce.
- Masz rację, Sehunnie mówił prawdę. Jestem bardzo zabawny - powiedział, obiecując sobie, że zrobi wszystko, by jeszcze raz zobaczyć ten piękny uśmiech.

***
Zniecierpliwiony otworzył otrzymaną od dziewczynki kopertę, identyczną do poprzedniej, prawie rozdzierając list na pół.
"Gratuluje, Lulu
jeśli czytasz tę wiadomość,  to znaczy, że właśnie udało Ci się kogoś uszczęśliwić. Jakie to uczucie widzieć czyjś uśmiech? Myślę, że oboje dobrze wiemy... Po prostu chciałem, żebyś to poczuł i zobaczył, jak łatwo stworzyć odrobinę szczęścia. To taka prosta magia.
W każdym razie, nie przywitam się z tobą tym razem, jednak bądź cierpliwy. Nie widzisz mnie, ale jestem tutaj. Uwierzysz? Miej wiarę, Lulu. Miej wiarę w siebie i w nas.
PS. Macie tu okropną bubble tea!
PS2. Zupełnie zapomniałem o najważniejszym! Hotel ***, pokój 88.
Tak, wciąż cię kocham. Sehun"

Nawet nie zauważył, że jego dłonie drżą, a tekst rozmazuje się przed oczami. Przeczytał go kilkakrotnie zanim w końcu dotarło do niego, że Sehun naprawdę tu był. Naprawdę przyjechał za nim. Najciężej było mu uwierzyć w ostatnie zdanie listu, jednak z drugiej strony tak bardzo pragnął wykrzyknąć mu, że kocha go jeszcze bardziej.
Uśmiechnął się pod nosem, po czym z czcią złożył list i schował do kieszeni kurtki. Wyszedł na zewnątrz, gotowy udać się prosto do Niego.

***
Miał wrażenie, że słyszał bicie własnego serca, gdy odbierał klucz od portiera z numerem 88. Czuł się, jak gdyby otrzymał najważniejszą nagrodę w swoim życiu i coraz trudniej przychodziło mu pozostać opanowanym. Prawie biegł po schodach jak i długim korytarzem, dzielącym go od owego pokoju.
Zobaczy go, powtarzał sobie w myślach, ciągle nie mogąc w to uwierzyć, naprawdę zobaczy swojego Sehuna.
Przekręcił klucz i wszedł do ciemnego pomieszczenia z sercem wyciągniętym na dłoni.
Miał ochotę rzucić nim o podłogę, gdy zapalił światło w zupełnie pustym, hotelowym pokoju.
Omiótł wzrokiem całą przestrzeń, szukając jakiegokolwiek śladu po Sehunie, jednak wszystko pozostawało sterylnie czyste i nietknięte.
Był sam. Zupełnie sam.
Zaczął nerwowo zaglądać do szaf, za franki, jak i pod łóżko, jednak jego dziecinna nadzieja znalezienia go gdzieś ukrytego skończyła się fiaskiem. Miał ochotę krzyczeć, gdy znalazł się w tak samo pustej łazience.
Był samotny.  Sehun nie przyszedł.
Wrócił do pokoju i rzucił się na idealnie pościelone łóżko, zastanawiając się, czy chłopak w ogóle przyjechał tu za nim czy stanowił tylko jego urojenie. Przychodziły mu do głowy czarne myśli i był gotów przyznać, że wcześniejsze listy stanowiły jedynie czyjś złośliwy dowcip.
Zaczął drwić z samego siebie za to, jak bardzo był naiwny, jak łatwo było go nabrać, jak łatwo wierzył w cuda. W tym samym momencie ramionami objął poduszkę, pragnąc powstrzymać ogarniającą go rozpacz. Zaskoczony dłońmi natrafił na cienki papierowy przedmiot, przez co natychmiast zerwał się z łóżka i podniósł poduszkę, gdzie znalazł zapisaną ręcznie kartkę.
- Ty draniu - powiedział zły na Sehuna za wszystkie zawiłości, jakimi go raczył, jak i sam fakt jego nieobecności. - Zimny, podły draniu!
Mimo wszystko, zaczął czytać kolejny list, który w żaden sposób nie mógł mu zastąpić prawdziwego Sehuna.
"Witaj, Lulu
proszę, nie bądź zły, że i tym razem mnie nie widzisz.
Pamiętaj, że jako twój Anioł Stróż zawsze fruwam gdzieś nad tobą. Miej wiarę i bądź cierpliwy. Sam nie mogę się doczekać naszego spotkania, nawet nie wiesz jak bardzo..."
- To gdzie jesteś?! - mruknął sfrustrowany, zupełnie nie rozumiejąc logiki Sehuna.
"Lulu, zanim znów staniesz przede mną twarzą w twarz, chcę żebyś zrobił jeszcze jedną rzecz. To proste, naprawdę. Uszczęśliw jeszcze jedną osobę.
Idź do łazienki.
Stań przed lustrem.
I uśmiechnij się.
Zrób to dla mnie.
Do zobaczenia wkrótce!
Kocham Cię,
Twój Sehun."

To wszystko? Zdziwiony przeczytał list jeszcze raz, jednak niczego nowego nie odkrył w zwięzłej wiadomości chłopaka. Z westchnieniem odłożył list i ponownie położył się na łóżku rozczarowany, ale i zmęczony. Zamknął oczy, wsłuchując się w tykanie zegara, z nadzieją, że jak najszybciej wybije moment, w którym go zobaczy. Nie otrzymał żadnych wskazówek, skąd miał wiedzieć, co robić?
Uśmiechnij się. Usłyszał w głowie głos Sehuna, na co natychmiast otworzył oczy, przypominając sobie o jego niedorzecznej prośbie.
Dlaczego miałby to robić? Wywrócił oczami, zirytowany tymi wszystkimi zadaniami. Leżąc na łóżku, uspokajany jedynie równym dźwiękiem zegara, czuł, że zaraz zaśnie i nie miał nic przeciwko temu. Sen pomógłby mu zapomnieć, a on naprawdę potrzebował chwili odpoczynku.
Niechętnie wstał z łóżka i ruszył do łazienki, by uprzednio wziąć prysznic. Włączył strumień gorącej wody, zdjął ubranie, pozwalając by woda ukoiła jego ciało. Nie wiedział, ile tak stał nieruchomo, z zamkniętymi oczami, zanim ocknął się z głębokiego zamyślenia nad czymś, czego nawet nie pamiętał, ale był pewien, że wiązało się z Sehunem. Zakręcił wodę i owinął się białym, hotelowym ręcznikiem.
Podszedł do lustra i pierwszy raz od kiedy przekroczył próg łazienki, spojrzał na swoje odbicie.  Odgarnął z czoła mokre włosy, by lepiej się widzieć. Doszedł do wniosku, że dawno nie spoglądał w lustro, bowiem człowiek po drugiej stronie wydawał mu się bardziej obcy niż znajomy. Coś w jego twarzy uległo zmianie, jednak owej zmiany nie mógł uchwycić. Może ukrywała się w wyostrzonych rysach twarzy czy ściągniętych brwiach, jednak coś podpowiadało mu, że tak naprawdę chodziło o oczy. Były puste, a zarazem zdawały się zdradzać za dużo, jak gdyby w jednym momencie chciały przewinąć cały film jego życia.
Uśmiechnij się, ponaglił go w myślach Sehun.
Zaczął się zastanawiać, dla kogo tak naprawdę miał to zrobić, skoro chłopaka nawet przy nim nie było. Czuł, że tym razem chodziło tylko o niego. Osobą uszczęśliwioną miał być nie kto inny, a on - Luhan, Lulu.
Zadanie wcale nie było tak proste, jak przypuszczał, bowiem pierwsza próba skończyła się na krzywym grymasie, którego nie mógłby nazwać uśmiechem. Spróbował ponownie, jednak widząc swoją zbolałą minę tak naprawdę nie miał ochoty na nic, poza płaczem.
Nie potrafił. Naprawdę zapomniał, jak się uśmiechać.
Miał ochotę rozbić lustro i obojętną twarz w jego odbiciu, jednak zamiast tego wyszedł z łazienki, wbijając wzrok w podłogę.
Zgasił światło i zakopał się w hotelowej pościeli, gotowy zasnąć, by naprawdę nie pamiętać o niczym.
- Draniu - mruknął sennie na skraju przytomności - znowu każesz mi spać samotnie, gdy jesteś tak blisko. Każesz mi sę uśmiechać, gdy nie mam do kogo.
Nie miał siły dłużej walczyć ze zmęczeniem. Ziewnął przeciągle, zakrywając się po głowę kołdrą.
- Kocham cię, Sehunnie - dodał cicho, zapadając w sen.

***
Obudziło go czyjeś ciche wołanie dochodzące z bardzo bliska. Otworzył zaspane oczy i  zdezorientowany podniósł się na łóżku. Omiótł wzrokiem pokój spowity w szarym świetle nadchodzącego dnia. Początkowo nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się znajduje, jednak po chwili rozpoznał znajomy, a zarazem przeklęty hotelowy pokój. Wszystko wskazywało na to, że wciąż pozostawało sporo czasu do godzin, w których zwykł wstawać, dlatego miał ochotę ponownie rzucić się na zadziwiająco wygodne łóżko, jednak w tym samym momencie zobaczył Go, stojącego po drugiej stronie.
Zamrugał kilkakrotnie, będąc prawie pewnym, że to sen, ewentualnie wyobraźnia, jednak trudno było przekonać do tego jego kołaczące w piersi serce. Nawet nie zauważył, że przestał oddychać i jedynie wpatrywał się w nieruchomą sylwetkę przed sobą.
 - Cześć, Lulu - odezwał się cicho, po czym usiadł obok niego na łóżku.
Nie spuszczał z niego wzroku. Tak dawno nie widział go z bliska, tak dawno nie miał go na wyciągnięcie ręki, i mimo wielkiego pragnienia, nie potrafił się ruszyć. Przyglądał się w milczeniu pięknemu chłopakowi przed sobą, za którym tak tęsknił i którego kochał zdecydowanie zbyt mocno.
- Tęskniłem za tobą - powiedział Sehun, jak gdyby czytając mu w myślach, po czym wyciągnął przed siebie rękę, by pogładzić go po zaspanej twarzy. - Tak bardzo.
Luhan oniemiały przyłożył swoje palce do jego dłoni, czując opuszkami jego ciepłą skórę.
- Naprawdę tu jesteś? - spytał, nie mogąc w to uwierzyć. - To nie sen?
Sehun pokręcił głową z uśmiechem.
- Jesteś zupełnie prawdziwy? - ciągnął, próbując przekonać samego siebie.
Sehun przysunął się jeszcze bliżej i ujął jego twarz w obie ręce, powoli się nad nim nachylając.
- Tak, Lulu jestem tu z tobą duchem i ciałem - wyznał rozbawiony jego brakiem wiary.
- Oh. - Tyle był w stanie z siebie wydusić. - To bardzo dobrze się składa - dodał po chwili i uniósł się na kolanach, jak gdyby wychodząc na przeciw zamiarom chłopaka.
Nie pocałował go jednak, a zamiast tego pchnął niczego nie spodziewającego się Sehuna do tyłu, przez co opadł na plecy. Zanim zdążył zareagować, Luhan chwycił za poduszkę i zaczął go nią  energicznie okładać.
- Ty draniu! - krzyknął, miedzy kolejnymi razami. - Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak mogłeś tak długo się przede mną ukrywać?! JAK MOGŁEŚ?!
Ignorował prośby Sehuna, by się uspokoił i z nim porozmawiał, wykrzykując nowe obelgi i zarzuty w jego kierunku. Za dużo złości zebrało się pod jego skórą i musiał dać jej w końcu odpowiedni upust.
- Wiesz, ile na ciebie czekałem?! - wykrzyczał pytanie, odrzucając na bok poduszkę i szarpiąc go dłońmi za ramiona. - Trzy miesiące! Przeklęte trzy miesiące, w ciągu których zdążyłem milion razy pożałować tego, że wróciłem!
- Lulu, proszę... - zawołał błagalnie Sehun, nie ruszając się z miejsca, a jedynie wyciągając do góry ręce, by delikatnie ująć go za ramiona.
Luhan nie zauważył nawet momentu, w którym zaczął płakać i zdał sobie z tego sprawę dopiero w momencie, gdy jedna łza opadła na policzek Sehuna, a jego obraz zaczynał się rozmazywać. Nie był pewien, czy płakał jeszcze ze złości, czy może już ze szczęścia, że go widzi, czy na samo wspomnienie samotności, której ostatnio doświadczył. Wiedział jedynie, że nie mógł nad tym zapanować.
Zaczął na oślep okładać go pięściami, jednak w ciosy nie wkładał już siły, bowiem ta zdążyła z niego ulecieć, tak samo jak cała złość i gorycz, które uprzednio go truły.
- Lulu, przepraszam - wyszeptał, po czym podniósł się na łokciach, by znaleźć się na poziomie jego twarzy. - Tak bardzo cię przepraszam.
- Nie przepraszaj. To moja wina - wyznał, po czym objął go mocno, chcąc poczuć, że był przy nim. - Jesteś tutaj, to najważniejsze. Mój Aniele Stróżu.
W odpowiedzi Sehun przyciągnął go jeszcze bliżej do siebie. Trwali w tym uścisku długie minuty, zwieńczone wieloma wyznaniami i pocałunkami, w których próbowali nadrobić utracony czas. Luhan powoli dochodził do siebie w objęciach Sehuna, w momencie gdy ten opowiadał mu, jak śledził każdy jego krok niczym fan prześladowca. Jak długo zwlekał, by stanąć z nim twarzą w twarz, bojąc się, że zniszczy jego odradzającą się karierę. Jak z dumą przyglądał się jego sukcesom, temu, jak wstaje i nie upada.
- Robiłem to dla ciebie - wyznał szczerze Luhan. - Cieszę się, że jesteś ze mnie dumny.
Posłał mu szeroki uśmiech wdzięczności, który tym razem przyszedł mu z zadziwiającą łatwością i to jedynie spotęgowało jego radość. Sehun odwzajemnił gest, po czym ujął jego dłoń w swoją i zaczął wstawać z łóżka.
- Chodź ze mną - poprosił i pomógł mu stanąć na podłodze. - Nie obudziłem cię bez powodu.
Luhan w milczeniu zgodził się poprowadzić Sehunowi, który skierował ich kroki na zewnątrz pokoju, a następnie korytarzem hotelu w stronę klatki schodowej.
Wspinali się po nieskończonej ilości stopni, jednak Luhan nie robił żadnych uwag, z ufnością podążając za Sehunem. Dotarli na sam szczyt schodów, gdzie nie było już pokoi do wynajęcia, a jedynie małe drzwi, prowadzące na dach budynku. Sehun wyciągnął z kieszeni spodni klucze, o których Luhan nie miał pojęcia, po czym otworzył wejście na dach i pozwolił drugiemu chłopaki wejść pierwszemu.
- W okolicy nie ma gór, dlatego stwierdziłem, że to miejsce musi wystarczyć - wyjaśnił Sehun, gdy znaleźli się przy krawędzi.
Luhan ostrożnie zerknął w dół, jednak szybko się cofnął, bowiem znajdowali się wyżej niż początkowo przypuszczał. Sehun ścisnął jego dłoń, chcąc dodać mu odwagi.
- Słońce właśnie wschodzi - zauważył po chwili Luhan, wypatrując je nad szarym horyzontem. - Znów oglądamy razem jego wschód.
Usiedli na betonowym podłożu, na nowo zauroczeni czymś tak powszechnym, a zarazem niezwykłym, jak słońce.
- Kocham go z tobą oglądać - wyznał Sehun, nachylając się nad jego uchem, jak gdyby zdradzał mu największy sekret.
- A ja kocham ciebie - odparł przekornie Luhan, utrzymując konspiracyjny nastrój ich rozmowy.

Przywitali razem nowy dzień, wierząc, że dane im będzie przeżyć ich jak najwięcej. 

***

I znowu ja ^^ 
Ostatnio jestem tu chyba aż zbyt często o.O 

Wschód Słońca doczekał się epilogu. Tak naprawdę chciałam Wam zostawić wolność zakończenia, ale z racji, że kilka osób prosiło o kontynuację, przedstawiam Wam, jak to wyglądało z mojego punktu widzenia.

Dziękuję za czytanie i komentowanie mojej 'radosnej twórczości'. 
Pozdrawiam i całuję, robaczki <3 :*


8 komentarzy:

  1. Co ty ze mna robisz?
    co chwila, albo mam zcisniete gardlo i lzy w oczach, albo jestem rozczulona i mam usmiech na ustach... Sliczne to opowiadanie *_* ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, jakie słodkie *_* chyba właśnie tego potrzebowałam, od tego opowiadania bije takim... Spokojem. Ale nie spokojem-statecznością, tylko spokojem-ukojeniem. Rany wreszcie jakieś lekarstwo na bezsenność hahaha I NIE POD ŻADNYM POZOREM TO NIE BYŁO NUDNE. A co do twojej częstej obecności... Ja nie narzekam (a to coś nowego), proszę częściej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie coś do poczytania *o*
    Historia mnie urzekła, dosłanie. Bardzo lubię Twój sposób pisania i opowiadania, jakie tworzysz. W dodatku z moimi ulubionymi pairingami!
    Ale w końcu mój zachwyt opisywałam Ci na yaoilove, dlatego nie chcę się powtarzać.
    Nie potrafię pisać długich komentarzy, dlatego przepraszam!
    Z niecierpliwością czekam na Twoje kolejne opowiadania, bo naprawdę zauroczyłaś mnie swoją wyobraźnią ♥
    (Ombre)
    Mam jeszcze jedną, małą sprawę. Mogłabyś się ze mną skontaktować? Chociażby na GG, to mój numer: 48405166.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, zostałaś nominowana do Liebster Award I na moim blogu, więcej szczegóły na: http://zyciowy-pech.blogspot.com/2013/08/liebster-award-i.html

    dziękuje za uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do nagrody Liebster Award :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Krótko, zwięźle i na temat! Sehun, jesteś wredny xD
    Mogłabym na tym skończyć, ale mam wrażenie, że ten komentarz odbiegałby formą od pozostałych, które napisałam >.<. Dokończenie, słodkie i z dozą humoru >3< Czytało się jak zwykle miło. Idę czytać BaekYeole :P WENY! Hwaiting~!

    TsukiKira

    OdpowiedzUsuń
  7. Kilka dni po przeczytaniu wpadłam na to zdjęcie. Jest idealne względem opowiadania i sprawiło, że znów wszystko zobaczyłam.

    http://31.media.tumblr.com/3c063c0f48ba4286de02f7632685f77d/tumblr_n5jl2jSTF01szqm70o1_1280.jpg

    OdpowiedzUsuń